W premierowy weekend "Civil War" obejrzało 40 tys. widzów w Polsce - poinformował dystrybutor.
"Civil War" na 1. miejscu
W amerykańskich kinach "Civil War" w pierwszy weekend osiągnął wpływy w wysokości 25,7 mln dolarów. To połowa budżetu najbardziej spektakularnego jak dotąd filmu A24, który w najgorszym razie - jeśli w kolejnych tygodniach film nie budziłby już takiego zainteresowania - po prostu się zwróci.
Okupujący sam szczyt box office'u film Garlanda zostawił w tyle tak duże produkcje, jak "Godzilla i Kong: Nowe imperium", "Pogromcy duchów: Imperium lodu", "Kung Fu Panda 4" czy "Diuna: Część druga". Wypada jednak zauważyć, że wszystkie te filmy są na ekranach już od tygodni i zdążyły przynieść setki milionów zysku.
Z kolei dopiero na 8. miejscu zestawienia znalazła się inna nowość tego weekendu, czyli "Suga | August D Tour D-Day The Movie" - film koncertowy poświęcony jednemu z członków k-popowego boysbandu BTS.
"Civil War". O czym jest film?
Kontrowersyjny "Civil War" zbiera świetne recenzje na całym świecie, w tym w Polsce. Piotr Dobry na łamach Dziennik.pl nazwał film Garlanda "terapią szokową".
W filmie widzimy USA na krawędzi upadku. Skorumpowany prezydent wzywa obywateli do walki przeciwko "sojuszowi z Florydy i zachodnim siłom Teksasu i Kalifornii". Fotografka wojenna Lee (Kirsten Dunst) wraz z grupą dziennikarzy próbuje dostać się do Waszyngtonu, będącego epicentrum dramatycznych wydarzeń, by przeprowadzić ostatni wywiad z prezydentem. W tej misji towarzyszy im ambitna, lecz niedoświadczona dziennikarka Jessie (Cailee Spaeny). Lee, mimo początkowej niechęci, zostaje jej mentorką.