Owczarek to piękny, choć kompletnie nieobliczalny. Pies, który nie radzi sobie nawet z pilnowaniem kur, przez którego ekscentryczny farmer Swampy wciąż wpada w kłopoty. Pasterska natura budzi się w Szajbusie dopiero, gdy przed żarłocznymi lisami trzeba ratować bezbronne, najmniejsze na świecie pingwiny. Opowiedziana na ekranie historia wydaje się tak nieprawdopodobna, że gdybyśmy nie wiedzieli, iż wydarzyła się naprawdę, to trudno w nią uwierzyć. Jednak dzięki umiejętnościom owczarków maremma i uporowi ich właściciela Allana "Swampy'ego" Marsha (w jego roli Shane Jacobson) rzeczywiście udało się odbudować populację naturalnych mieszkańców wyspowego rezerwatu koło Warrnambool.
Ale w filmie Stuarta McDonalda, obok opowieści o ocaleniu stada pingwinów z Middle Island, toczy się jeszcze jedna – o rodzinie, która rozłazi się w szwach po stracie ukochanej żony i matki. Też ją trzeba ratować od zguby i znów… cała nadzieja w Szajbusie.
Australijska produkcja to przykład klasycznego kina rodzinnego. Bez specjalnych fajerwerków i wielkich gwiazd w obsadzie, jest za to pełna humoru i dobrych emocji. A także zachwycających widoków, bowiem "Szajbus i pingwiny" przypomina filmową pocztówkę z pięknego południowego wybrzeża Australii, którego jest znakomitą promocją. Na sobotnio-niedzielną, rodzinną wyprawę do kina nadaje się idealnie.
Szajbus i pingwiny | Australia 2015 | reżyseria: Stuart McDonald | dystrybucja: Kino Świat | czas: 95 min