To także pierwsza od kilku lat rodzima pełnometrażowa animacja, która na duże ekrany trafiła. Opowiedziana w klasycznej formule historia wiecznie się kłócącego rodzeństwa, które z pomocą ekscentrycznej czarownicy wyrusza do krainy magii po Złote Krople – lekarstwo dla znajdującej się w śpiączce matki. Z bardzo jasnym przesłaniem, że nie warto bać się odpowiedzialności, a rodzina jest dla człowieka najważniejsza. I rodziców – wiadomo – trzeba słuchać.
Bajkowa opowieść bez zbędnej przemocy (mimo że straszliwa bestia pożera damy dworu, a pewien kot często dostaje po nosie), w której zło zostaje tradycyjnie ukarane. Zresztą wszystko w "Jak uratować mamę" jest stereotypowe, a scenarzyści czerpią garściami ze znanych bajek i filmów. Dobrze znane są też głosy bohaterów, bowiem użyczają im ich starzy wyjadacze w tej branży (Maciej Stuhr, Cezary Pazura, Andrzej Grabowski, Tomasz Kot) i trudno się oprzeć wrażeniu, że akurat tu dobra zmiana by się przydała.
Mieszane uczucia budzi łączenie dwuwymiarowych postaci z trójwymiarowym, realistycznym tłem (niektórym ten sposób animacji może się wydać przestarzałym), lecz w zamian dostajemy sporą ilość humoru i (coś dla rodziców) nawiązań do popkultury. A skoro dzieciakom się podoba, można sprawdzić, jak to ratowanie mamy wygląda?
Jak uratować mamę | Polska 2016 | reżyseria: Daniel Zduńczyk, Marcin Męczkowski | dystrybucja: Kino Świat | czas: 90 min