Nie tylko dla kinomanów Bruce Lee jest postacią niemal mityczną. To jemu zawdzięczamy nowy gatunek – kino karate – oraz fenomen popularności stylu walk.
Był wzorcowym idolem popkultury. Mierzył zaledwie 171 centymetrów, a każdy chłopiec marzył o tym, żeby dorównać Bruce'owi sprawnością, szybkością i zwinnością, a plakaty z podobizną Lee wycinane z "Razem" lub "Dziennika Ludowego" zdobiły tysiące ścian polskich nastolatków, których dojrzewanie i młodość przypadały na lata 70. oraz 80. ubiegłego wieku. Wzięcie miały również naprasowanki z podobizną Bruce'a, lustereczka z fotografiami mistrza, oraz karty do gry z grafikami guru karate. Bruce Lee był wszędzie. Dzisiaj powiedzielibyśmy: ikona stylu, wtedy mówiło się raczej: nasz ulubieniec.

Reklama

"Wejście smoka" jest przypuszczalnie jednym z największych sukcesów dystrybucyjnych w historii rodzimego rynku kinowego. Nikt nie robił wówczas dokładnych zestawień, ale liczba widzów, którzy obejrzeli "Wejście smoka" (wielu z nich po kilka czy nawet kilkanaście razy), zostawia w pobitym polu frekwencję największych kinowych hitów z ostatnich kilkunastu lat. Według znawców gatunku "Wejście smoka" wciąż pozostaje najważniejszym tytułem o wschodnich sztukach walki w dziejach kina. Na ekranie oglądamy przygotowany przez Bruce'a Lee choreograficzny fajerwerk łączący wschodnie sztuki walk: od karate przez judo, kung-fu, taekwondo po tai chi chuan czy hapkido. Prawdziwy karate balet.

Filmowa kariera Bruce'a Lee przebiegała kapryśnie. Trampoliną do kariery w Hollywood były filmy zrealizowane przezeń w Chinach: "Wielki szef", "Chiński łącznik" i "Droga smoka". "Wejście smoka" Roberta Clouse'a (w niewielkich rolach wypatrzymy Jackiego Chana i samego Chucka Norrisa), pierwszy amerykański sukces aktora, przypieczętował jego pozycję, stał się także dziełem prekursorskim dla kina kopanego oraz kina akcji w ogóle. Inspiracje scenami walk z "Enter the Dragon" odnajdziemy w tysiącach tytułów.

Lee wychował kilka pokoleń miłośników karate oraz równie liczną drużynę instruktorów i propagatorów walk Wschodu. Po "Wejściu smoka" jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać szkoły karate, judo, kung-fu. W każdej z nich zestaw filmów z udziałem Bruce'a Lee służył jako wzorcowy materiał instruktażowy. Przedwczesna śmierć idola unieśmiertelniła go w pamięci widzów. Jak Marilyn Monroe czy James Dean Bruce Lee należy do specjalnego gwiazdozbioru wiecznych mitów, których status pozostaje niezmienny. Nowe wydanie Blu-ray "Wejścia smoka" zawierające mnóstwo rewelacyjnych materiałów archiwalnych wydaje się najlepszym potwierdzeniem tej tezy. Legendy nie umierają.

Reklama

WEJŚCIE SMOKA| reżyseria: Robert Clouse | dystrybucja: Galapagos