W "Sztuczkach" jest pięknie, poetycko i wymownie: są prześwietlone sierpniowym słońcem zdjęcia a la Lenczewski autorstwa Adama Bajerskiego, jest małomiasteczkowy stupor, podziwiamy jędrny i ponętny biust Joanny Liszowskiej oraz uwznioślone wartości rodzinne. Egzorcyzmowaniem tatki, który jakiś czas temu bardzo nieuprzejmie zlisił się z pewnego wałbrzyskiego lokum, zajmuje się jego małoletni synek, Stefek. Chłopczyk wie, jak (prawdopodobnie) tatuś (Tomasz Sapryk) wygląda; wie także, że tatulek pojawia się na lokalnej stacyjce, żeby za pośrednictwem PKP codziennie gnać w siną dal.

Nasz bystrzak domyśli się także, że tatuś nieszczególnie interesuje się zostawioną swego czasu rodzinką, ale nie traci nadziei. Tyle że zamiast podejść do faceta, zawołać do niego: tato, wróć; albo: tato, spadaj; chłopiec wierzy w siłę metafizycznego przypadku. Tak jakby był świeżo po obejrzeniu kolorowej trylogii Krzysztofa Kieślowskiego. Przesuwa zatem żołnierzyki, prowokuje ciągi zdarzeń, liczy to i owo albo rozrzuca monety.

Dziecięcy bohater "Sztuczek" to kolejny mały mądrala polskiego kina. Ma 10 lat, ale jest bardziej przenikliwy od wszystkich dorosłych. Wie, że wszystko musi sam zaaranżować, że nie może powiedzieć ani jednego słowa za dużo. Aż szczęście rodzinne, w tak zwanych pięknych okolicznościach przyrody, samo się wypełni. Nie wierzę w genialność dzieci polskiego kina, nie ufam jej. Podobnie jak nie uwierzyłem w idyllę "Sztuczek".

Dobra i uczynna siostra chłopca (Ewelina Walendziak) stara się jakoś ogarnąć rodzinę. Uporządkować życie zaharowanej matki (której, w przeciwieństwie do beztroskiego ojca, prawie na ekranie nie widać), oraz sprzątać marzenia Stefka. A jednak ta miła skądinąd dziewczyna również została dotknięta apatią. Mogła zacząć nowy rozdział: pracę w dużej, włoskiej korporacji - na razie pracuje przy zmywaku - wpadła nawet w oko przystojnemu dyrektorowi firmy.

Mogłaby, ale nie potrafi. Spóźnia się na pierwsze przysłuchanie. Potem na drugie. Spóźnia się na pociąg o nazwie: ambicje, satysfakcja, zawodowe spełnienie. Za to w zamian zobaczy może zadowolonego brata, uśmiechniętą mamę albo tatę. Czy to naprawdę wystarczy?

Bardzo się cieszę, że film Jakimowskiego tak bardzo się wszystkim podoba, zbiera frenety i nagrody (także międzynarodowe), dlaczego zatem mnie nie zachwyca? Chyba znam odpowiedź. Czesław Miłosz, w 1968 roku, pisał o Sienkiewiczu, że był zawsze "fizycznie i psychicznie ubrany".

Myślę, że prawie wszystkie polskie filmy, w tym "Sztuczki", są "fizycznie i psychicznie ubrane". Kurczowo trzymają się swoich słabości, albo słabości bohaterów, czyniąc z nich zalety. Wywracając kota ogonem. Słabość jest szlachetna. Przegrana to zwycięstwo. Przepraszam, ale się na to nie nabiorę.


SZTUCZKI
Polska 2007; Reżyseria: Andrzej Jakimowski; Obsada: Damian Ul, Ewelina Walendziak, Tomasz Sapryk; Dystrybucja: Kino Świat; Czas: 95 min
Premiera: 26 października
















Reklama