W „Pokocie” Agnieszki Holland Kotlina Kłodzka wyraźnie się metaforyzuje. Zwierzęta i ludzie, w tej właśnie kolejności, zostali wpisani w pejzaż funkcjonujący jednocześnie jako więzienie i dom. Schronisko dla odludków i outsiderów, ale i mordercze wnyki. Arkadia jest ułudą – mówi nam Holland. Ale ucieczka od zgiełku, nawet do rzeczywistości poranionej i okrutnej, jak w „Pokocie”, jest nam potrzebna. Czasami trzeba odetchnąć od syfu, czyli mentalnego smogu.
Na festiwalu w Berlinie Agnieszka Holland nie mogła chyba otrzymać trafniej dobranej nagrody. Srebrny Niedźwiedź za innowacje w języku kina dla artystki o tak gigantycznym dorobku to wyróżnienie szczególne, również dlatego, że Holland tym razem zagrała va banque. Zawsze była radykalistką w wyborze tematów, jednak w warstwie narracyjnej była reżyserką niemal klasyczną: perfekcyjny storytelling. „Pokot” jest inny, formalnie i gatunkowo rozwibrowany, chybotliwy, łączący schemat ekologicznego thrillera z kryminałem, historią obyczajową, a nawet z komedią. Trzeba było nie lada dyscypliny reżyserskiej i znakomitych współpracowników, żeby udało się tę strukturę doprowadzić do szczęśliwego finału.
Odwaga i talent to jednak za mało. O sukcesie „Pokotu” zdecydował także temat. Agnieszka Holland dobrze wiedziała, co robi, sięgając po nieco nietypową w biografii Olgi Tokarczuk książkę „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Postać Janiny Duszejko, zapalonej obrończyni zwierząt, która pomimo protekcjonalnego tonu, z jakim jest traktowana przez miejscowych, samodzielnie przeciwstawia się wymierzonemu przeciwko zwierzętom złu, to bohaterka naszych czasów. Masakra zwierząt w najprostszym, ale uzasadnionym odczytaniu, daje się przecież czytać jako znieważanie człowieczeństwa. Chodzi o wszystko to, co dzieje się z nami w małych społecznościach, ale i jak zmieniają się Europa i świat. Duszejko staje się kimś w rodzaju trybuna ludowego – przypomina, że zło to głównie błędne decyzje, które można zmienić. Póki nie jest za późno...
W obiektywie fenomenalnej Jolanty Dylewskiej (pracowała już z Holland przy „W ciemności”) świat ulega rozszczepieniu na kilka powtarzanych refrenowo wektorów. Raz po raz przyjmujemy perspektywę ludzką albo zwierzęcą, perspektywę widza cukrującego swoje potrzeby kojącymi widokami Kotliny Kłodzkiej, ale i autochtona niedostrzegającego egzotycznego piękna, zwracającego za to uwagę na to, co codzienne, użytkowe albo skandaliczne. Fizjologia nicowana biologizmem: lepka ślina w ponadnormatywnie pokazanych kącikach ust kontra bezbronne oczy sarenki i brudna gnijąca noga trupa plądrowana przez insekty. Inteligentna muzyka Antoniego Komasy-Łazarkiewicza wchodzi z tą formalną dychotomią w osobliwy dialog. Nie konweniuje wprost z pokazywanymi scenami, ale ze pośrednictwem bogatej, ale błyskotliwie spatynowanej instrumentacji, tworzy coś w rodzaju dysharmonii narracyjnej prowadzącej do ostatecznego celu, jakim jest pełne wybrzmienie sceny. W tej arcytrudnej metodzie reżyserskiej musieli odnaleźć się również aktorzy. Uwiarygodnić realizm, turpizm i groteskę. Większości się udało. Mam duże uznanie zwłaszcza dla ról Wiktora Zborowskiego, Katarzyny Herman czy Borysa Szyca, ale prawdziwą kreację stworzyła Agnieszka Mandat. Pomimo ogromnego dorobku aktorskiego, pięknej karty pedagogicznej Agnieszki Mandat w krakowskiej PWST, „Pokot” to w zasadzie późny filmowy debiut wybitnej aktorki wielbionej przeze mnie od lat za role w spektaklach Krystiana Lupy. Mandat w teatrze Lupy funkcjonowała niemal zawsze jako dumna, jak gdyby wiecznie zdziwiona postać z innej czasoprzestrzeni. Przyjmująca do wiadomości realność, ale zarazem odrzucająca ją z obrzydzeniem. W teatrze Lupy była kimś, kto funkcjonuje w dwóch rzeczywistościach: realnej i onirycznej. Duszejko jest rozwinięciem tej bardzo specjalnej aktorskiej strategii. Duma Janiny-Mandat wynika z jej mocnego kręgosłupa. Ona po prostu wie, co jest złe, z tym, co jest dobre ma pewne problemy. Jest rebeliantką, bo niewiele ma do stracenia. Grzech jest pojęciem ambiwalentnym, Duszejko jednak czuje, kto zgrzeszył naprawdę. Świat, który nie broni słabszych, nie zasługuje na litość. Pokot z nim.
Pokot | Polska, Czechy, Niemcy, Słowacja 2017 | reżyseria: Agnieszka Holland | dystrybucja: Next Film | czas: 128 min