Oto tajna organizacja rządowa bierze się za wyjaśnienie odwiecznej tajemnicy istnienia Boga. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie katolickocentryczna perspektywa. Wygląda na to, że skoro film podpisał Hiszpan, nie może być mowy, by pod pojęciem Boga kryli się Budda albo Allah. To termin zarezerwowany dla Świętej Trójcy i to jej istnienia będą bohaterowie dociekać.
Pierwsza część śledztwa prowadzi przez zapoznanie się z materiałem dowodowym. Dla przerażonego rozmiarem Biblii agenta współpracownicy przygotowali audiowizualne streszczenie, które razem z nim obejrzymy. Twórcy pozwalają sobie odejść w niej od dogmatów. Geneza świata, powstanie człowieka i zerwanie owocu z drzewa poznania opowiedziane jest z niespotykanym luzem. Aktorzy grają, co prawda, fatalnie, a kiczowatość poszczególnych scen zawstydziłaby nawet projektantów Disneylandu, ale wciąż – nie jest to wydukana z pozycji klęczek prawda objawiona.
Dalej jest niby podobnie. Jak na film religijny sporo tu humoru, żywiołowej muzyki czy ponętnych ciał. Ale co z tego, skoro im dalej w las, tym "Mary's Land. Ziemia Maryi" coraz bardziej obnaża się ze swojego propagandowego charakteru? Kiedy słucha się jednej z bohaterek rozprawiającej o tragicznych skutkach aborcji, można się nawet uśmiechnąć. Jej argumenty tak się nawarstwiają, że dochodzą do granic absurdu. Ale kiedy rozpoczyna się jej 10-minutowy wykład o cudownym nawróceniu zakończony odmówionym przed kamerą pacierzem w intencji, m.in. narkomanów i kobiet, które usunęły ciążę, nie ma się wątpliwości: to film, w którym nie ma miejsca na stawianie pytań. To przydługie kazanie narzucające odpowiedzi i wskazujące "jedyną słuszną drogę".
MARY'S LAND. ZIEMIA MARYI | Hiszpania 2013 | reżyseria: Juan Manuel Cotelo | dystrybucja: Dom Wydawniczy Rafael | czas: 116 min