Film Jonathana Teplitzky'ego oparty jest na niezwykłej książce Erica Lomaxa, miłośnika kolei i brytyjskiego żołnierza, który podczas II wojny światowej walczył na froncie w Japonii. Pojmany wraz z kompanami przez wroga Lomax przetrwał straszliwe tortury. Po latach cierpi na – wówczas chyba jeszcze nie diagnozowany, ale widoczny jak na dłoni – syndrom stresu pourazowego. Wciąż widzi w koszmarach sennych twarz swojego oprawcy, stany lękowe i mary nawiedzają go też na jawie.
Jego samotne, poukładane życie zmienia się, gdy dobiegając sześćdziesiątki, poznaje kobietę swojego życia. Do tej pory jedyną jego miłością były pociągi, które nie miały potrzeb ani żądań i wdzięcznie dawały się oglądać, analizować i podziwiać, nie chcąc niczego w zamian. Patty (Nicole Kidman) chce za wszelką cenę pomóc mężowi, prosi więc o pomoc jego towarzysza z frontu, weterana Finlaya (Stellan Skarsgård). Sytuacja Erica zmienia się diametralnie, gdy dzięki działaniu tej dwójki odkrywa, że człowiek, który na zawsze naznaczył jego życie stygmatem bólu wciąż żyje, co więcej, nie poniósł za swoje działania żadnej kary. Powrót do Tajlandii, gdzie pod jego brutalnymi rządami pomagał budować birmańską Kolej Śmierci, na zawsze zmieni życie mężczyzny.
"Droga do zapomnienia" to nie film dla cyników. Tych znuży historia, w której honor, miłość i przebaczenie odgrywają główne role. Natomiast miłośnicy kina konwencjonalnej narracji, które skupia się na treści, atrakcyjnym stylu i aktorstwie, będą bardzo usatysfakcjonowani. Firth i Kidman wypadają bardzo przekonywająco: zarówno ekranowa relacja bohaterów, jak ich osobne dylematy mają w sobie wiarygodność pozbawioną tanich prób nabierania emocji widza. Choć z tajemniczych przyczyn trzymają się znacznie lepiej niż reszta swoich filmowych równolatków. Magia kina czy stres, który odmładza?... Uwaga na boku: Kidman prześlicznie wygląda bez napompowanych ust i wymyślnej fryzury, w wyciągniętym swetrze i bez makijażu.
Całą recenzję Anny Tatarskiej czytaj w serwisie Stopklatka.pl>>>