"Droga do zapomnienia": Firth, Kidman i wojna na zimno [RECENZJA]
1 Gdyby nie to, odważna "Droga do zapomnienia" mogłaby być szczegółową kroniką wydarzeń z życia człowieka, który musiał radzić sobie z wrogą rzeczywistością i niezaspokajanymi popędami. Niestety, jak większość tego typu relacji także opowieść Lomaksa cierpi na zaskakującą pruderię: można opowiadać o wrzodach i grzybicy, krwawiącym odbycie i pieczącym pęcherzu, ale już o rozładowywaniu seksualnego napięcia – nie. Tak jakby wojna ostatecznie wytłumiała tę sferę życia
Media / Jaap Buitendijk
2 "Droga do zapomnienia" dobrze sprawdza się za to jako utwór popularyzujący – choć to może nie do końca odpowiednie słowo – te okoliczności II wojny, na które Stary Kontynent rzadko zwraca uwagę. Skupiona na tragedii holokaustu i obozów koncentracyjnych Europa słabo pamięta dramat żołnierzy w niewoli na Dalekim Wschodzie. Jak pisze Lomax, w powojennej prasie trudno było mu znaleźć na ten temat artykuły dłuższe niż kilkanaście zdań. Dzięki jego wspomnieniom literatura zyskała ważny obraz pomijanego epizodu
Media
3 Opublikowana książka tematu na pewno nie wyczerpuje, ale stanowi wartościowy fundament dla sukcesorów. Wartością wspomnień Lomaksa są nie tylko szczegółowe dane i istotne detale, ale też przyjęta w nich imponująca perspektywa: autora stać na to, aby jego utwór nie był przepełniony nienawiścią ani moralizatorstwem. To godne podziwu osiągnięcie, ale za małe, by uznać je za wiekopomny wyróżnik
Media
4 Wystarczyło za to, aby stać się podstawą filmowego scenariusza. Jego autorzy – Frank Cottrell Boyce i Andy Paterson – jak na piszących pod Hollywood twórców przystało, wyeksponowali mniej istotne wątki. W ich ujęciu najważniejszy okazał się związek Lomaksa (obdarzonego twarzą Colina Firtha) z Patti (Nicole Kidman), kobietą, którą już w podeszłym wieku spotkał w pociągu i która towarzyszyła mu w spotkaniu z japońskim oprawcą prawie pół wieku od czasów niewoli
Media
5 Reżysera Jonathana Teplizky'ego mało zdaje się interesować historyczna relacja, będąca jądrem książki Lomaksa. O niebezpiecznych uproszczeniach niech świadczy nonszalanckie podejście do wierności faktom. Pojawiające się w filmie przekłamania widać jak na dłoni, choćby w scenie zdobycia obozu w Kanchanaburi. Na ekranie wyzwalają go amerykańscy spadochroniarze, w rzeczywistości – żołnierze brytyjskiej i indyjskiej piechoty, już po kapitulacji Japończyków, o czym donosił Lomax. W tym wypadku wizyta w kinie bez zaznajomienia się w pierwszej kolejności z książką obciążona jest sporym ryzykiem
Media / Jaap Buitendijk
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję