Profetyczny "Terminator" z 1984 roku zawita na antenę Stopklatki dziś, w niedzielę, 19 października o godz. 20:00, natomiast 25 października o godz. 22:35 nastąpi emisja powtórkowa.
Przyszłość, która nadeszła
Liczni fani kultowej produkcji znów mają doskonałą okazja, by przypomnieć sobie mroczną wizję przyszłości, w której maszyny stają do walki przeciwko ludzkości. Poniekąd zresztą, za sprawą sztucznej inteligencji i coraz bardziej świadomych maszyn, ta ekranowa przyszłość to nasza teraźniejszość.
W filmie sztuczna inteligencja o nazwie Skynet wypowiada wojnę ludzkości i niemal doprowadza do jej całkowitej zagłady. Jedyną nadzieją staje się John Connor, przywódca ruchu oporu, który mobilizuje ocalałych do walki z maszynami. Aby go wyeliminować, Skynet wysyła w przeszłość zabójczego cyborga – Terminatora, model T-800 (Arnold Schwarzenegger w swojej najbardziej ikonicznej roli – a przecież jest w czym wybierać!). Jego celem jest Sarah Connor (Linda Hamilton, kolejna twarz cyklu), młoda kobieta, która nieświadomie nosi w sobie przyszłość całej ludzkości, czyli Johna Connora.
W ślad za maszyną wyrusza także Kyle Reese (Michael Biehn, "Obcy 2 - decydujące starcie", "Otchłań", "Twierdza"), żołnierz wierny Johnowi, by chronić matkę przyszłego przywódcy. Tak rozpoczyna się śmiertelny wyścig z czasem – bezlitosny pościg przez nocne ulice Los Angeles, w którym człowiek staje naprzeciw perfekcyjnej maszynie, a stawką jest los całego świata.
Film, który się przyśnił
Za sukcesem produkcji stoi nie tylko pomysłowa fabuła, ale także wyjątkowe kulisy jej powstania. James Cameron, późniejszy twórca najbardziej dochodowych filmów wszech czasów, "Titanica" i "Avatara", wpadł na pomysł filmu po śnie, w którym zobaczył metaliczny szkielet wychodzący z ognia.
Prawa do scenariusza reżyser sprzedał producentce Gale Anne Hurd za symbolicznego dolara, pod warunkiem, że to on stanie za kamerą. Budżet wynosił zaledwie 6,5 miliona dolarów, jednak film zarobił ponad dziesięć razy więcej i z miejsca stał się hitem.
Wielki hit ery VHS
W Polsce w latach 80. dystrybuowano go pod tytułem "Elektroniczny morderca", ponieważ słowo "terminator" kojarzyło się wtedy głównie z uczniem praktykującym rzemiosło u majstra. Tandetny tytuł nie przeszkodził – a może wręcz pomógł? – zrobić filmowi prawdziwą furorę w złotej erze wideo, gdzie film przez lata plasował się w ścisłej czołówce najchętniej wypożyczanych pozycji na kasetach VHS.
W 2008 roku "Terminator" został wpisany do amerykańskiego National Film Registry jako dzieło o wyjątkowym znaczeniu kulturowym i historycznym. To ponadczasowy film, który nie traci na aktualności – szczególnie dziś, gdy coraz częściej dyskutujemy o sztucznej inteligencji i granicach rozwoju technologii.