Na "Iron Sky" nie czekali raczej wielbiciele ambitnego kina, choć film Timo Vuorensoli miał premierę na tegorocznym Berlinale. To historia przeznaczona przede wszystkim dla fanatyków kina klasy C: wielu z nich zresztą przyłożyło rękę do jego produkcji. Ponad milion euro (z 7,5-milionowego budżetu) do datki od fanów, którzy chcieli na wielkim ekranie obejrzeć historię tak głupią, że aż fascynującą. A rzecz jest w miarę prosta.

Reklama

Po klęsce w II wojnie światowej naziści wysłali na Księżyc misję ostatniej szansy. Przez ponad 70 lat potomkowie III Rzeszy budowali kosmiczną potęgę po ciemnej stronie ziemskiego satelity. Ich potężny pancernik "Zmierzch bogów" jest gotowy – brakuje jednak urządzenia, które pozwoliłoby go odpalić i ruszyć do ataku na Ziemię. Na macierzystą planetę wyruszają więc Klaus Adler, który chce zostać nowym księżycowym führerem, i jego narzeczona Renate Richter. Zanim jednak umożliwią nazistom inwazję z Księżyca, zostaną wizerunkowymi doradcami starającej się o reelekcję prezydent Stanów Zjednoczonych (upozowanej zresztą na Sarah Palin).

Zestawienie USA z nazistowską dyktaturą to chwyt ograny i niezbyt subtelny, na szczęście "Iron Sky" ma w zanadrzu wiele niespodzianek. Nazistowska maszyneria wygląda tak, jakby ktoś postanowił nakręcić "Gwiezdne wojny" w stylistyce steampunkowej, zresztą cytatów z klasyki SF nie brakuje. Film jest poza tym absurdalnie zabawny, cudownie niepoprawny politycznie, celnie wyśmiewający konwencję gatunkową science fiction. Nie wszystkie żarty są udane, zdarzają się dłużyzny, ale dowcipy takie jak ten na temat "Dyktatora" Charliego Chaplina wiele mogą wynagrodzić.

"Iron Sky" przypomniał mi o filmowych zabawach wytwórni Troma: niezależnego producenta perełek kiczu w rodzaju "Śmierć surferom faszystom" czy "Toksycznego mściciela". Podobno Hollywood planuje wysokobudżetowe remaki kilku takich obrazów. Timo Vuorensola był jednak szybszy: "Iron Sky" udowodnił, że duch Tromy jest wciąż w kinie obecny. Czy jego film stanie się obiektem kultu maniaków celuloidowego kiczu? Taki był chyba plan, skoro na ekranie pojawia się m.in. legenda niezależnego kina Udo Kier, a muzykę skomponowali Słoweńcy z grupy Laibach. Czy się powiódł, zobaczymy dopiero za parę lat.

IRON SKY | Finlandia, Niemcy, Australia 2012 | reżyseria: Timo Vuorensola | dystrybucja: Kino Świat | czas: 93 min