Mężczyzna i kobieta w łóżku. Rozmawiają, żartują, wymieniają pocałunki. Widać, że łączące ich uczucie jest świeże, intensywne, namiętne. Po chwili widzimy tego samego mężczyznę, gdy robi z żoną świąteczne zakupy, razem wybierają prezent dla córki – spierają się, czy deska snowboardowa nie jest zbyt duża ani zbyt różowa. Dwie sceny, dwie kobiety, ten sam mężczyzna.
Po znakomitym "Boogie", w którym sportretował bohatera szukającego drogi między konieczną dojrzałością a tęsknotą za młodzieńczą swobodą Muntean tym razem koncentruje się na mechanice zdrady w dobrze funkcjonującym, poukładanym związku. Paul (Mimi Branescu) stworzył sobie dwa światy, w obu doskonale się odnajdując: z kochanką Ralucą (Maria Popistasu) spędza czas na łóżkowych przyjemnościach, z żoną Adrianą (Mirela Oprisor) zajmuje się domem i córką. Czas przedświątecznych przygotowań i niespodziewane spotkanie Ralucy z nieświadomą ich związku Adrianą uzmysławia mu jednak, że będzie musiał dokonać wyboru.
Scena tego spotkania jest zresztą swego rodzaju majstersztykiem, dobrze oddającym to, na czym polega kunszt rumuńskiego reżysera. Paul wiezie córkę do dentysty na założenie aparatu. Nieoczekiwanie żona przyłącza się do wyprawy. Dentystką córki jest Raluca. Adriana nie wie o związku Paula z tą kobietą, ale widzowie owszem, więc odczuwają mękę bohaterów ukrywających pod zdawkową rozmową lęk, że za chwilę bomba wybuchnie im w twarz... Niby nic, a jednak trudno oderwać się od tej psychodramy.



Reklama
Mocną stroną filmu są także wspaniale zaobserwowane momenty dnia codziennego – realistyczne dialogi, mikrokosmos w pełni wiarygodnych gestów i zachowań. Nawet gdy między bohaterami dochodzi do dramatycznych spięć, wszystko odbywa się w tej samej tonacji, bez literackiego retuszu, bez próby wygładzenia rzeczywistości czy dodania jej kolorów. Adriana w jednej chwili krzyczy przez łzy, że najchętniej rozwaliłaby sobie głowę o ścianę, a w drugiej już rzeczowo zastanawia się, jak powiedzą córce o swoim rozstaniu. Nie ma żadnej walki, nie ma atrakcyjnej w kategoriach dramaturgicznych historii: żadnych zaskoczeń i suspensów. Facet ma żonę i kochankę. Wybiera kochankę. Wyprowadza się zaraz po świętach.
Zasadniczym tematem "Wtorku" jest klęska jego bohatera. Klęską jest jego obecny związek, który choć dobrze funkcjonuje na polu codzienności, emocjonalnie już dawno wychłódł. Jednak zniszczenie go jednym gestem, jednym zdaniem też jest klęską, obnażającą egoizm i niedojrzałość mężczyzny. Jego nowy związek naznaczony jest już widmem porażki. Kto zagwarantuje, że gorące uczucie nie wyparuje w codziennej krzątaninie? W ostatniej scenie Paul w mieszkaniu Ralucy skręca nową szafę, żeby pomieścić swoje ubrania, zadomowić się w nowych realiach, nadać związkowi nowy ciężar i charakter. Zamienia gorący romans na ciepłe kapcie. Brzmi jak kolejna przegrana.
WTOREK PO ŚWIĘTACH | Rumunia 2010 | reżyseria: Radu Muntean | dystrybucja: Vivarto | czas: 99 min