Thriller "Eden" trafił do polskich kin dziś, 5 września.

O czym jest film?

Ta historia wydarzyła się naprawdę! Niemiecki lekarz i myśliciel Friedrich Ritter osiedla się wraz z kochanką na bezludnej wyspie w archipelagu Galapagos. Wierzy, że tylko z dala od zachodniej cywilizacji może być panem własnego losu. Szybko zrozumie jednak, że rzeczywistość na wyspie daleka jest od rajskich wyobrażeń. Surowa przyroda, trudności z dostępem do wody i zabójcze drapieżniki wkrótce okażą się najmniejszymi z jego problemów. Niedoszły raj stanie się piekłem za sprawą kolejnych sześciorga osadników, którzy podobnie jak Ritter marzą o nowym początku. Próby pokojowego współistnienia zmienią się w niebezpieczną grę szalonych ambicji i nieokiełznanych namiętności. Między mieszkańcami wyspy wywiąże się walka o władzę, która prowadzi do zdrady, przemocy i rozlewu krwi.

Reklama

W sprzedaży są również książki, opisujące tę niesamowitą historię. Została przedstawiona w reportażu "Zbrodnia w raju" Johna Trehernego, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Czarne w przekładzie Adama Czecha. Książka ta to niepokojąca opowieść o grupie ludzi pragnących u progu XX wieku uciec przed cywilizacją, a przede wszystkim szczegółowa rekonstrukcja wydarzeń, które doprowadziły do tragedii. Ten sam fascynujący temat opisała Abbot Kahler w książce "Eden upadły. Prawdziwa historia zbrodni na rajskiej wyspie" (Znak Horyzont), sięgając do niepublikowanych dzienników i zapisków mieszkańców Floreany. Przedstawia ich losy z reporterską wnikliwością i wrażliwością, ukazując, że nawet w dziczy nie sposób uciec o ludzkiej natury.

Reklama

Kto występuje w filmie?

W postać Friedricha Rittera wcielił się dwukrotnie nominowany do Oscara Jude Law ("Fantastyczne zwierzęta: Tajemnica Dumbledore'a", "Bliżej", "Holiday", "Młody papież", "Grand Budapest Hotel", "Sherlock Holmes", "Wzgórze nadziei"), a towarzyszą mu nominowana do Oscara Ana de Armas ("Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka", "Nie czas umierać", "Na noże", "Blade Runner 2049", "Blondynka"), nominowana do Oscara Vanessa Kirby ("Mission Impossible - Fallout", "Cząstki kobiety", "The Crown", "Fantastyczna 4: Pierwsze kroki", "Napoleon", "Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw", "Everest"), dwukrotnie nominowana do Emmy Sydney Sweeney ("Reality", "Niepokalana", "Tylko nie ty", "Euforia", "Biały Lotos", "Pewnego razu… w Hollywood", "Opowieść podręcznej") i nominowany do BAFTA Daniel Brühl ("Bękarty wojny", "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów", "Wyścig", "Na Zachodzie bez zmian" "Good Bye Lenin!").

Kto stoi za filmem?

Film wyreżyserował Ron Howard ("Piękny umysł", "Apollo 13", "Anioły i demony", "Kod da Vinci", "Okup", "Za horyzontem", "Wyścig"). Scenariusz, przy pomocy Howarda, napisał Noah Pink ("Geniusz", "Tetris").

Po ukończeniu pracy nad scenariuszem przed Howardem i producentami stanęło wyzwanie znalezienia odpowiedniej obsady. Kiedy po raz pierwszy rozmawiałem z Ronem o doborze obsady, postanowiliśmy, że będziemy mierzyć wysoko. Ku naszej radości genialny scenariusz Noah Pinka i renoma Rona Howarda sprawiły, że udało się nam zebrać obsadę marzeń, w której znaleźli się Jude Law, Ana de Armas, Sydney Sweeney, Vanessa Kirby i Daniel Brühl – mówi producent Stuart Ford.

Twórcy wiedzieli, że sukces filmu zależy od aktorów, którzy będą potrafili wiarygodnie przedstawić złożone postacie z odpowiednią dozą tajemniczości i magnetyzmu. Chodziło mi o połączenie charyzmy i twórczej odwagi. Szukałem osób gotowych podjąć ryzyko, które będą zaangażowane i będą chciały sprostać wyzwaniu. Ważna była też chemia między nimi, bo to historia o relacjach. Zależało mi na ludziach, którzy mają wizję i potrafią współpracować, żebyśmy razem mogli zagłębić się w psychikę naszych bohaterów – tłumaczy reżyser Ron Howard.

Ana De Armas, Vanessa Kirby, Sydney Sweeney, Jude Law i Daniel Brühl okazali się wyborami idealnymi. Danielowi Brühlowi o roli reżyser mówił ponad dekadę wcześniej, kiedy kręcili "Rush". Praca z Ronem przy Rush była jednym z najlepszych zawodowych doświadczeń w mojej karierze. Jest on jednym z najbardziej serdecznych, lojalnych i autentycznych reżyserów, jakich kiedykolwiek spotkałem. Jestem pewien, że doskonale poradziłby sobie na Floreanie. Energia, jaką ten człowiek ma w sobie, jest naprawdę godna podziwu – mówi Brühl o współpracy z Ronem Howardem. W obsadzie panowała ogromna życzliwość, mnóstwo entuzjazmu i wszyscy wiedzieliśmy, że przez kilka miesięcy będziemy brudni, spoceni i śmierdzący. I wszyscy bardzo chętnie się na to zgodziliśmy – konstatuje Jude Law, wcielający się w rolę dra Friedricha Rittera.

Ana de Armas zaimponowała Ronowi Howardowi swoją rolą Marilyn Monroe w filmie "Blondynka", gdzie zachwyciła go wszechstronnością. Gdy tylko pojawiła się okazja, aktorka bez wahania zdecydowała się na współpracę z reżyserem. Nigdy nie pomyślałabym, że będę miała szansę pracować z Ronem, więc byłam zachwycona, gdy zadzwonił do mnie z tą propozycją. Nasza rozmowa o jego pasji oraz o drodze, którą przeszedł przez ostatnie 15 lat, by zrealizować ten film, była niesamowicie inspirująca. Od razu wiedziałam, że chcę wziąć udział w tym projekcie – mówi Ana de Armas.

Równie duże zainteresowanie projektem wykazała Sydney Sweeney. Usłyszawszy o nim, była tak bardzo zafascynowana historią, że na pierwsze spotkanie z producentami przyszła z segregatorem pełnym materiałów. Było wiele elementów tego filmu, które mnie bardzo ekscytowały – od reżyserii Rona Howarda, przez znakomitą obsadę, po wymagającą rolę. Gdy tylko dostałam scenariusz, od razu zaczęłam zgłębiać temat. Znalazłam film dokumentalny i zaczęłam przeglądać wszystkie stare wycinki prasowe, które ukazywały się w tamtym czasie – wspomina Sydney Sweeney.

Vanessa Kirby, znana z ról w "The Crown" i "Napoleonie", również świetnie odnajduje się w przedstawianiu złożonych postaci historycznych. Vanessa Kirby podkreśla, że zaintrygowała ją postać kobiety, która podjęła tak odważną i radykalną decyzję w bardzo trudnych czasach. Pomyślałam sobie, że to prawdziwa pionierka. Myśl o tym, że wyjechała na koniec świata, walcząc jednocześnie ze stwardnieniem rozsianym i trudnymi warunkami fizycznymi, budzi we mnie ogromny podziw. To niesamowite, że ktoś się na to odważył – przyznaje Kirby.

Trwa ładowanie wpisu