"Dalej jazda" to energetyczna i zaskakująca komedia rodzinna z elementami kina drogi. Film wyreżyserował i scenariusz napisał Mariusz Kuczewski, autora m.in. pięciu części "Listów do M." oraz "Znachora”. Jedną z głównych ról gra Małgorzata Rożniatowska, a partnerują jej m.in. Marian Opania, Mariusz Drężek, Julia Wieniawa, Anita Sokołowska i Wiktor Zborowski. To historia starszego, nadal zakochanego w sobie małżeństwa, Eli i Józka, którzy postanawiają wybrać się w sentymentalną podróż przez Polskę.
Główna rola w „Dalej jazda” to prezent na 50-lecie pani pracy artystycznej?
To piękna nagroda i pierwsza moja główna rola po 50 latach pracy. Doczekałam się. W ogóle mam wrażenie, że przybyło teraz ról dla "aktorek w pewnym wieku". To już nie tylko babcine epizody.
Warto było czekać?
To jest fantastyczne w naszym zawodzie, że nigdy do końca nie wiadomo, co się zdarzy. Coś sobie człowiek wymyśla, coś planuje, a życie niesie niespodzianki. Wszystko jest po coś. Właściwie to nawet wiedziałam, że na dobre role muszę poczekać. Powiedziała mi to w szkole profesor Zofia Mrozowska.
"Jestem wdzięczna losowi"
Zgrała pani z panem Marianem Opanią. Gracie fantastyczne małżeństwo, które jest ze sobą na dobre i na złe. Już się państwo na planie filmowym kiedyś spotkali?
Raz, bardzo dawno temu. Sama sobie to niedawno przypomniałam. Zagraliśmy w filmie "Awans" z 1974 r. u Janusza Zaorskiego. W zasadzie był to mój debiut. Marian grał główną rolę. Tak się poznaliśmy. 50 lat przerwy nam w tej znajomości nie przeszkodziło. Spotykaliśmy się okazjonalnie. Praca teraz z Marianem na planie "Dalej jazda!" była fantastyczna.
Świetny scenariusz, świetny zespół - złego słowa nie da się powiedzieć. Byłam absolutnie od początku do końca zaopiekowana przez Mariana, jako postać i jako ja, aktorka. To była bardzo bezpieczna praca. Było mi cudownie. Marian jest wspaniałym aktorem, profesjonalistą w każdym calu. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mi zrobił taką niespodziankę i mogłam z Marianem zagrać.
"Wszystko się samo układało"
Opiekował się panią tak, jak filmowy Józef Elżbietą?
Oby zawsze mieć tak wspaniałego partnera na planie filmowym, jak Marian Opania.
Na rolę Elżbiety w filmie "Dalej jazda" był casting?
Dostałam propozycję od reżysera, Mariusza Kuczewskiego, który napisał też scenariusz. Jestem z tego bardzo dumna. Scenariusz mnie zachwycił. Jest świeży i oryginalny. Nie spotkałam się jeszcze z filmem, który w ten sposób opowiadałby o ludziach starszych, chorych, którzy bardzo się kochają. Od początku nie miałam żadnych wątpliwości. Wiedziałam, że muszę się skupić i po prostu dobrze grać.
Elżbieta, pani bohaterka, cierpi na chorobę Alzheimera. Jak się pani przygotowała do tej roli?
Nie przygotowywałam się specjalnie. Jak człowiek dostaje fantastyczny scenariusz, to ma prawie wszystko. Oczywiście miałam swoje przemyślenia i refleksje, ale zaufałam tej historii i reżyserowi. Wszystko się samo w pracy wyjaśniało. Nie było tak, że mi coś nie pasowało. Świetnie gra się w filmie, który opowiada historię pełną miłości. Ona jest tu na każdym kroku. Kochają się Józef z Elżbietą, kochają ich najbliżsi i opiekują się nimi.
Elżbieta jest pełna radości życia. Jak się gra taką postać?
Dzięki tej radości Elżbieta ma siłę. Jest nadal zakochana w mężu jak nastolatka. Na przekór chorobie pędzi zgodnie ze swoim ulubionym hasłem, czyli "dalej jazda". Chęć życia emanuje z niej, a radość z dawnych lat nadal w niej buzuje. Dzięki temu także rodzinie jest się nią łatwiej opiekować. Elżbieta nie wszystko rozumie, nie wszystko czuje, nie potrafi wielu rzeczy już powiedzieć, ale credo życiowe "dalej jazda" jest podstawą jej egzystencji.
Jak się to hasło "dalej jazda" pani podoba?
Bardzo. Jestem wesoła, pozytywnie nastawiona do życia. Lubię być w ruchu. Praca na planie daje mi mnóstwo energii i życiowy napęd. Nie przeszkadza mi np., że trzeba wcześnie wstawać, żeby pojechać na zdjęcia. Od jakiegoś czasu sama z siebie wstaję koło piątej rano. Tak, "dalej jazda" ma świetny, pozytywny ładunek. Trzeba z pogodą ducha iść do przodu. Myślę, że ten film dla widzów to będzie fajna zabawa i jednocześnie zaproszenie do chwili refleksji nad przemijającym życiem. Nie dostrzegamy upływu czasu, staramy się to puścić mimo uszu, ale nic tego nie odwróci. Choć, jeszcze raz powtórzę, "Dalej jazda" to film optymistyczny. Chcieć to móc i trzeba, tak jak Elżbieta, marzyć i spełniać marzenia.
Dwa marzenia Małgorzaty Rożniatowskiej
Za role Elżuni Kleczkowskiej w "Złotopolskich" pokochali panią widzowie. Spodziewała się pani, że ten serial tak pani w życiu zawodowym namiesza? Wszystko nabrało przyspieszenia.
To była niespodzianka. Takie cuda się w naszym zawodzie po prostu zdarzają, może mam anioła stróża? Tę rolę miała zagrać inna aktorka, dostałam ją jednak w końcu ja.
Jak pani da o formę?
Przyznam się, że jakoś szczególnie nie dbam. Żyję dniem dzisiejszym, nie przestrzegam diet, nie ćwiczę. Mam swoje lata i oczywiście staram się żyć zdrowo, ale bez przesady.
Marzyła pani o aktorstwie?
Miałam dwa marzenia, żeby jeździć konno i zostać aktorką. I one się spełniły. Konno już nie jeżdżę do lat. Nawet wybitni jeźdźcy w pewnym wieku mówią pas. To jest bardzo niebezpieczny sport, bo jak mówi mój kolega, "który całe życie spędził w siodle", człowiek nie zależy tu tylko od siebie.
Miewała pani momenty zwątpienia, gdy nie przychodziły propozycje?
Niejednokrotnie, bo początki były ciężki. Byłam w teatrze na etacie, grałam, ale nie miałam za co żyć. W teatrze to nie były pieniądze do przeżycia. Czasem jakieś radio wpadło, jakiś epizod. Ale to jest taki zawód, że jak już myślałam o zmianie, to przychodziła propozycja, której nie mogłam odmówić. Co tu dużo mówić, kocham być aktorką. W pewnym momencie się wszystko się przełamało i teraz jest bardzo dobrze.