"Matki Pingwinów" to sześcioodcinkowy serial w reżyserii Klary Kochańskiej-Bajon i Jagody Szelc. Powiedzenie, że jest to serial, jakiego u nas jeszcze nie było, nie jest na wyrost. To świetnie napisana, wyreżyserowana i zagrana historia rodziców i ich atypowych dzieci. Każdy ich dzień to walka, z którą radzą sobie jak potrafią najlepiej. Z pomocą innych ludzi w podobnej sytuacji, lub samotnie. Jest przejmujący, angażujący, zabawny i bardzo prawdziwy. O pracy nad serialem opowiada dziennik.pl Masza Wągrocka, odtwórczyni roli Kamy.
"Zależało nam, żeby bohaterka była wiarygodna także jako fighterka"
Jak się przygotowałaś do tej roli? Wygląda na bardzo wymagającą fizycznie i emocjonalnie.
Zawsze robię research. Są role, które wymagają szczególnych przygotowań i całkiem nowych umiejętności. Czasem jest to np. nauka języka czy zgłębienie specyficznego środowiska. Wcielenie się w postać serialowej Kamy, łączącej rolę mamy Jasia z karierą zawodniczki MMA, wymagało dużo pracy.
Żeby w ogóle móc ją zagrać, musiałam osiągnąć odpowiedni poziom sprawności fizycznej. Zależało nam, żeby bohaterka była wiarygodna także jako fighterka. Widz łatwo straci kontakt z postacią, jeśli ona przestanie być autentyczna, a tego chcieliśmy uniknąć. Dużo pracowałam, trenowałam. Nie miałam wiele czasu na te przygotowania. Zaledwie dwa miesiące, zanim weszłam na plan.
Miałaś wcześniej styczność z takim sportem, jaki uprawia twoja bohaterka?
Jestem skrzypaczką, więc unikałam sportów, które mogłyby narażać moje nadgarstki na kontuzję. Potem coś sobie trenowałam, rozciągałam się, w szkole teatralnej tańczyłam i to się tu przydało. Nigdy jednak nie byłam sportsmenką. Aż do teraz. Teraz czuję, że nią jestem. Znalazłam w sporcie ujście, ulgę. To było dla mnie olbrzymie wyzwanie, proces był trudny, ale satysfakcjonujący.
"Trafił mi się wspaniały ekranowy partner"
A emocjonalnie?
Najtrudniejsze było zakończenie zdjęć i wyjście z tej wspólnoty, którą stworzyliśmy na planie “Matek Pingwinów”. Nagle po tych koloniach pełnych czułości i żartów oraz nieskończonych pokładów empatii wobec siebie, zostałam bez tej cudownej ekipy. To był mocny zjazd.
Jeśli chodzi o samą pracę na planie serialu, wszystko szło bardzo naturalnie. Trafił mi się wspaniały ekranowy partner, Jasio, do którego zapałałam olbrzymim uczuciem. Moja emocjonalna podróż to przede wszystkim konstruowanie niesamowitych związków emocjonalnych mojej bohaterki. Wykonałam olbrzymią pracę, która bez tego zespołu nie byłaby możliwa. To jednak bardzo przenikało się z rzeczywistością. Im lepiej zaczynaliśmy grać, tym częściej spotykaliśmy się poza planem. Cały czas to pęczniało, aż do końca zdjęć.
Czy jak przeczytałaś scenariusz, miałaś jakieś obawy, związane z pracą na planie? Mówi się, że trudno gra się z dziećmi.
Tego akurat się nie obawiałam - uważam, że to mit. Bardziej zastanawiałam się, czy uda mi się zbudować postać, z którą widz będzie musiał przejść tak długą i trudną drogę. Czy wygeneruję w sobie taką energię, która przykuwa widza do ekranu. Oczywiście wątki w serialu się przeplatają, są różni bohaterowie, ale to oczami Kamy widz poznaje ten świat. Robi rozpoznanie terenu, uczy się, jak zachowują się rodzice i ich dzieci.
Udało się. Miałam wrażenie, że razem z Kamą wchodzę w świat dzieci atypowych i się go uczę.
Właśnie. Chciałam wygenerować taką energię, która pozwoli identyfikować się ludziom z Kamą. Bo dla niej to wszystko też jest nowe. Póki nie usłyszała, że jej syn ma autyzm, myślała, że jej to nie dotyczy i dlatego początkowo nie czuje się komfortowo wśród tych rodziców, którzy, w jej oczach, pochodzą z innego świata. Walczy z tym, ale stopniowo zaczyna ten świat sobie oswajać. To jest bardzo życiowe, więc przyszło mi jakoś naturalnie.
Kłopotem bywał sport. Miewam “syndrom oszusta”, typowy dla kobiet. Wydaje mi się, że coś może się nie udać. Codziennie po treningu myślałam sobie, że się pomylili, dając mi tę rolę, że ja się pomyliłam i już więcej nie dam rady. Potem szłam na kolejny trening, i kolejny. I jednak miałam "tę moc". Dałam radę.
Ludzie często nie zdają sobie sprawy, jak ogromnym wysiłkiem jest taki trening! To jest nie tylko zmęczenie fizyczne, to jest też zalew hormonów, z którym nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Jest się cały czas pod wpływem adrenaliny, w niedospaniu, na deficycie kalorycznym. To nie było tak, że tylko szłam i uczyłam się boksować worek treningowy. Trening bardzo pomógł mi się do Kamy zbliżyć i myślę, że dzięki temu łatwiej emocjonalnie weszłam w tę postać.
"Bardzo długo szukano aktorki do tej roli"
Do serialu trafiłaś z castingu?
Tak, z castingu. Wiem, że bardzo długo szukano aktorki do tej roli. Finalnie wskoczyłam w to na sam koniec. Obsada została zamknięta w maju, a w lipcu weszliśmy na plan. Nie miałam więc bardzo dużo czasu na przygotowanie. To był bardzo intensywny czas. Od maja do listopada musiałam utrzymać formę, bo najważniejsza walka Kamy, ze względu na dostępność obiektu, odbyła się ostatniego dnia zdjęciowego. To, co wypracowałam dosyć szybko, musiałam więc utrzymać przez dodatkowe 5 miesięcy. Moi znajomi sportowcy, którzy to słyszeli, byli pełni uznania.
Jak Was, aktorów, przygotowano do pracy z dziećmi atypowymi?
Dzieci były tak dynamiczne i kochane, bardzo kontaktowe. Byłam ogromnie zaangażowana w projekt i równie ogromnie zmęczona fizycznie.
Zanim weszliśmy na plan, mieliśmy szkolenie. Dowiedzieliśmy się, jak stworzyć komfortowe warunki do pracy na planie z dziećmi, jak się zachowywać, a czego robić nie powinniśmy. Na planie każde dziecko miało swojego opiekuna, a wszystkim zawiadywała reżyserka dzieci, Magdalena Glapińska.
Praca jednak wiele rzeczy zweryfikowała, pozytywnie. Dzieci z jednymi osobami chciały się bawić, z innymi osobami fantastycznie się wyciszały. Jedno dziecko potrzebowało czasu, żeby wejść w rolę, inne – robiło to natychmiast, tu i teraz. Uczyliśmy się tego, co lubią, a czego nie.
Starałam się być wobec nich ekstremalnie uczciwa. Jeżeli dziecko miało kryzys i mówiło, że już nie chce i woli usiąść i zjeść zupę, widziałam, że byłoby naprawdę nie w porządku, gdybym powiedziała, że tak, zaraz będzie zupa i przerwa, choć w planie były kolejne duble. Starałam się mówić szczerze i prosto, że ja to rozumiem, też mam ochotę na zupę, ale musimy nagrać tę bardzo ważną scenę. Dzieci mają taki radar na szczerość, że wiedzą, kto im ściemnia, a kto nie. Cały plan działał w ten sposób. Prosta i szczera komunikacja.
Kto gra w serialu "Matki Pingwinów"?
Obok Maszy Wągrockiej w serialu zagrali m.in.: Barbara Wypych, Magdalena Różczka, Tomasz Tyndyk, Piotr Rogucki, Krystyna Janda, Piotr Głowacki oraz dzieci, m.in. Jan Lubas, Tola Będzikowska, Maksymilian Młodawski, Michał Tracz, Amelia Sarzyńska.
Scenariusz serialu napisały Klara Kochańska-Bajon, Dorota Trzaska oraz Nina Lewandowska. Pomysłodawczynią projektu jest Klara Kochańska-Bajon.