We wtorek w Warszawie odbywa się konferencja "Polska Przyszłości", zorganizowana przez Instytut Libertatis. Do udział w niej zostało zaproszonych pięciu wiceministrów z różnych resortów. Jednym z nich był wiceminister kultury Paweł Lewandowski, który wziął udział w pierwszym panelu pn. "Jak zwiększyć konkurencję na rynku kinematografii". Jako eksperci w tym panelu wypowiadali się dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski oraz dyrektor Studia Filmowego TOR, reżyser i scenarzysta Krzysztof Zanussi.

Reklama

Prelegenci dyskutowali o dwóch elementach reformy rynku filmowego, realizowanych przez MKiDN; planie połączenia państwowych instytucji kultury zajmujących się produkcją filmową (Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Studia Filmowego KADR, Studia Filmowego TOR, Studia Filmowego ZEBRA, Studia Miniatur Filmowych oraz Studia Filmowego KRONIKA) w jedną instytucję oraz o ustawie o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej, która weszła w życie w lutym 2019 r.

W trakcie konferencji wiceminister kultury poinformował, że do zapowiedzianego w grudniu 2018 r. połączenia państwowych studiów filmowych dojdzie 1 września 2019 r. Resort kultury uzasadniał, że dzięki połączeniu "powstanie profesjonalny publiczny ośrodek produkcji filmowej, który będzie poważnym partnerem dla realizatorów wysokobudżetowych produkcji europejskich i amerykańskich. Nowa instytucja będzie również wspierać rodzimych i zachodnich producentów, szczególnie młodych twórców".

Lewandowski mówił, że "konkurencyjność to inaczej atrakcyjność, a atrakcyjność znaczy mniej więcej tyle, że mamy zdolność przyciągania jakiegoś podmiotu do współpracy z innym". "My budujemy konkurencyjność poprzez tworzenie m.in. zachęt do produkcji audiowizualnych i poprzez to, że mamy bardzo wykwalifikowane kadry, doskonałą infrastrukturę, która jest atrakcyjna w naszej ocenie dla branży filmowej i jest w stanie przyciągać producentów z całego świata, by w koprodukcji z Polakami tworzyli wybitne dzieła znane na świecie" - dodał.

Dopytywany, czy te wybitne dzieła miałyby być efektem konkurencyjności, odpowiedział: "oczywiście, bo konkurencyjność zawsze wpływa na jakość, sprawia, że jakość jest coraz lepsza, nie tylko jakość rozumiana jako kwestie odbioru w sensie kultury, ale także jakość rozumiana w sensie samego procesu produkcji, który jest coraz lepszy, sprawniejszy i coraz bardziej efektywny".

Reklama

Wskazał, że konkurencyjność "tworzy przestrzeń dla pojawienia się większej liczby prywatnych podmiotów na rynku, likwiduje się w ten sposób quasi monopol państwowy". "Mówię quasi monopol państwowy, bo mieliśmy kilka instytucji państwowych, które były finansowane i z budżetu państwa, i z obrotu prawami autorskimi dorobku kinematografii z kilkudziesięciu lat i jednocześnie występowały o te same środki do PISF co prywatne podmioty, to powodowało, że prywatne podmioty nie miały szans, jeśli chodzi o organizację i możliwości pozyskiwania środków" - wyjaśnił wiceminister kultury.

Ocenił, że "państwo nie powinno zastępować rynku". "W związku z tym chcemy, żeby było jak najwięcej rynku w kinematografii, bo to pozytywnie wpływa na jakość i efektywność produkcji" - zaznaczył wiceszef MKiDN.

Odnosząc się do głosów sceptycznych wobec planu połączenia studiów filmowych powiedział, że "komuniści zrozumieli, że konkurencyjność jest istotna dla podnoszenia jakości produkcji w kinematografii, dlatego stworzyli quasi konkurencyjne, państwowe studia filmowe". Jak mówił, "ich było 60 kilka, do dzisiaj dotrwało kilka, my tę pozostałość epoki komunizmu łączymy w jedną państwową instytucję, bo już dzisiaj, kiedy działamy na wolnym rynku, w wolnej Polsce - nie ma potrzeby tworzenia niby konkurencyjnych studiów filmowych, bo obywatele są w stanie sami się zorganizować i artyści sami są w stanie produkować swoje rzeczy przy wsparciu państwa, nie trzeba wsparcia organizacyjnego, wystarczy wsparcie finansowe".

Na zarzuty, że jedna, duża, państwowa instytucja też nie kojarzy się z konkurencyjność, powiedział, że jej "celem jest wspieranie innych podmiotów, a nie konkurowanie z nimi przy tworzeniu produkcji audiowizualnych". "Chodzi o to, żeby tam stworzyć bazę, infrastrukturę, centrum kompetencji dla podmiotów, które chcą same nabyć te kompetencje i w przyszłości już bez tego typu wsparcia funkcjonować na rynku" - podkreślił wiceminister kultur.

Wiceszef MKiDN przypomniał także, że w lutym weszła w życie ustawa o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej. Wyjaśniając mechanizm działania ustawy powiedział, że rząd "chce osiągnąć pewien efekt mnożnikowy". "Policzyliśmy, że na każdą złotówkę wydaną na kinematografię, także komercyjną, jesteśmy w stanie wygenerować dodatkowe 2 złotówki, czyli mamy 1: 3, 3 zł za każdą złotówkę wydaną na kinematografię, działa tutaj najzwyczajniej w świecie zwykły impuls popytowy, który postanowiliśmy na rynek wrzucić i jednocześnie są to pieniądze dedykowane przede wszystkim na koprodukcję. To znaczy zachęcamy by producenci z innych krajów przyjeżdżali do Polski i razem z Polakami tworzyli filmy w koprodukcji" - wyjaśnił wiceminister kultury.

Krzysztof Zanussi powiedział, że ustawę o zachętach do produkcji audiowizualnych uważa za "naczelny sukces aktualnej administracji". "To było szalenie oczekiwane i jest ważne, natomiast jak ja słyszę, że w imię konkurencyjności zmniejsza się liczbę podmiotów" to - jak mówił - "uczył się jakiejś innej ekonomii".

"Ja słyszałem, że konkurencyjność polega na wielości podmiotów, a tu jest pragnienie, żeby mniej było punktów decyzyjnych o tym, jaki scenariusz, jaki projekt zyska wsparcie" - podkreślił Zanussi.

Jego zdaniem, minister "zabija organizm, który funkcjonował 50 lat, wyrobił sobie pewną specyfikę". Podkreślił, że studia filmowe były pionierami iluś koprodukcji.

Zdaniem reżysera "samo słowo konkurencyjność nie jest wzięte z dobrego słownika". "Jakbyście apelowali państwo do Marii Dąbrowskiej, żeby była bardziej konkurencyjna w zderzeniu z Iwaszkiewiczem albo namawiali Pendereckiego, żeby był konkurencyjny, to budzi wesołość . To nie jest dobrze w ogóle pomyślane i nie o taką konkurencję chodzi. Tu chodzi o rząd dusz, co jest nieporównanie ważniejsze niż konkurencja, o to jaka myśl porywa innych, i jaka myśl w danej kulturze wypływa".

Dyrektor PISF ocenił, że w polskiej kinematografii "nie jest ani tak źle, ani tak dobrze" jak się mówi. Diagnozując, czego brakuje polskiemu rynkowi, wskazał na kapitał. "Najzwyczajniej w świecie brakuje pieniędzy na przygotowanie filmów. (...) Brakuje instytucji, które prywatnie wspierają produkcję filmową, które prywatnie zajmują się również kredytowaniem produkcji filmowej, ale nie w zakresie takiej inwestycji w stylu amerykańskim, że dajemy na produkcję i liczymy na zarabianie, bo to jeszcze nie ten rynek, ale brakuje wielu rozwiązań finansowych, które są znane w Europie kontynentalnej i Stanach Zjednoczonych" - podkreślił Śmigulski.

Wiceminister kultury pytany przez dziennikarzy, gdzie plasuje się Polska, jeżeli chodzi o platformy streamingowe, zdradził, że "w tej chwili trwają rozmowy telewizji publicznej z platformą Netflix o udzielaniu licencji na produkcje, które byłyby wspierane przez telewizję publiczną, ale często też byłyby wspierane z budżetu państwa". "Dla nas jest bardzo ważne, żeby jak największy udział europejskiej produkcji był także na tego typu platformach, bo europejska produkcja to jest też polska produkcji i my byśmy chcieli wchodzić w taki układy tylko wtedy, kiedy będziemy mieć gwarancję, że europejska, w tym polska produkcja, będzie dostępna na Netfliksie na całym świecie" - zaznaczył.

Instytut Libertatis od października 2016 r. organizuje wydarzenia, podczas których omawiane są tematy istotne dla wolności i rozwoju w sferze osobistej, gospodarczej, naukowej i kulturalnej.

W 2017 roku odbyła się pierwsza edycja konferencji wiceministrów "Polska Przyszłości". Kontynuując - jak napisano na stronie organizatora - udaną formę wydarzenia - Instytut zorganizował II Konferencję "Polska przyszłości", z udziałem wiceministrów bezpośrednio odpowiedzialnych za realizację projektów w wybranych ministerstwach.