"Przypadkowy mąż" (aka "The Accidental Husband")
reżyseria: Griffin Dunne; obsada: Uma Thurman, Jeffrey Dean Morgan, Colin Firth, Sam Shepard; dystrybucja: Kino Świat; czas: 90 min; Premiera: 2 października; Ocena 2/6



W „Przypadkowym mężu” wszystko się zgadza. Przynajmniej z wymogami romantycznej konwencji. Oto bardzo mądra doktor od związków damsko-męskich udziela słuchaczom swojej audycji porad, jak żyć i jak kochać. Spisała je nawet w równie błyskotliwej książce, która za chwilę trafi na księgarskie półki. Tyle że sama specjalistka i z życiem, i z własnymi uczuciami poradzić sobie nie potrafi, co na chwilę przed zamążpójściem uświadamia jej przystojny nowojorski strażak. Patrick Sullivan z pomocą zaprzyjaźnionego hakera włamuje się do komputera tamtejszego urzędu stanu cywilnego, żeby do akt Emmy Lloyd dopisać informację, że jest jego żoną. Robi to z zemsty, bo za jej wskazówką sprzed ołtarza uciekła mu narzeczona.

A że przeciwieństwa się przyciągają, zaś od miłości do nienawiści jeden krok, to serce prostolinijnego strażaka szybko zaczyna płonąć dla zblazowanej psycholog. Lubi ją już po pierwszej wspólnie przepitej nocy, co pozwala sądzić, że równie duże wrażenie, co długie nogi Emmy, wywarła nań mocna głowa pani doktor. Teraz musi tylko sprawić, by piękna księżniczka z wyższych sfer odwzajemniła jego awanse. No i pozbyć się jej eleganckiego narzeczonego.

Reklama

p

Jest w tej bajce o miłości wbrew rozsądkowi kilka naprawdę śmiesznych momentów, choćby pogaduszki o Lukasie Podolskim i Miroslavie Klose. Jest parę piosenek w bollywoodzkim stylu i hinduska bar micwa (a owszem!), ponieważ swojski Irlandczyk ma szerokie horyzonty, a pomieszkuje u emigrantów z Indii. Trafia się na dodatek wpływowy niemiecki magnat oraz jego połowica Isabella Rossellini z koślawym akcentem. Słowem: wielki, zupełnie zbędny, multikulturowy miszmasz.

Między ustami a brzegiem pucharu niewiele się jednak dzieje ciekawego. Postacie wyglądają na wycięte z kartonu. Uma Thurman jako aktualna superdziewczyna raczy swoich słuchaczy banałami, od których uszy i ręce opadają. Jest przy tym tak drewniana, że nawet gdy odkrywa, iż owe recepty na nic się zdają, bo miłość jest nieprzewidywalna, ciągle trudno uwierzyć w jej przemianę. Znany z „PS kocham cię” oraz serialu „Chirurdzy” Jeffrey Dean Morgan jakoś niczego nie gasi, pewnie z braku czasu, bowiem ten zajmują mu nieustające zachody miłosne. Reklamowany zaś jako następca „Dziennika Bridget Jones” film Griffina Dunne’a ma z tamtym hitem wspólnego jedynie Colina Firtha. Bardzo brytyjskiego w zepchniętej na drugi plan roli idealnego – według rozważnych i mało romantycznych wyobrażeń doktor Lloyd – kandydata na męża. Lecz nawet w sweterku z bałwankiem zdobywcy Złotej Palmy było bardziej do twarzy niż w tym przypadkowym przedsięwzięciu.