Burzliwe lata 70. Michaela Klingler (w tej roli znakomita debiutantka Sandra Hüller) pozornie wygląda jak rówieśniczki. Ale jest inna. Wychowywana w opresyjnej, katolickiej rodzinie nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Życzliwy kontakt odnajduje jedynie z ojcem, bo matka Michaeli z reguły milczy. Zarówno wtedy, gdy dziewczyna cierpi (jest epileptyczką), jak i gdy po długiej rekonwalescencji zdecyduje się zdawać na studia.

Drobnomieszczański, skromny świat z krzyżami na ścianach, tanimi, funkcjonalnymi meblami, z przyklejonymi uśmiechami na ustach jest fałszywy, choć pozornie idealny. Ale w Michaeli nie ma miejsca na fałsz i ideały. Wszystko w niej jednocześnie się kotłuje, sprzęga, rzęzi. A im bardziej nastolatka stara się być taka, jak wszyscy, tym silniej daje o sobie znać jej inność.

Michaela rzeczywiście się wyróżnia. Jednak ani urodą, ani talentem. Wyróżnia się chorobą. Nie tylko cierpi na padaczkę, ale od jakiegoś czasu także widzi obce twarze, słyszy obce głosy. A kiedy je słyszy, chce umrzeć. Właśnie dlatego dokłada starań, by być przeciętną. W Tybindze, dokąd przyjechała na studia, zaprzyjaźnia się z wyluzowaną koleżanką z roku Hanną Imhof, a nawet poznaje sympatycznego chłopca Stefana. To cisza przed burzą, żałobne requiem ma się dopiero rozpocząć. Na razie oglądamy trafnie podpatrzony przez autora zdjęć Bogumiła Godfrejowa obrazek burzliwych lat 70. Z jednej strony zapięte na ostatni guzik koszule, sztywne kołnierze i wartości rodzinne, z drugiej wspólne kąpiele w rzece, dyskotekowy szał w rytm rockowych kawałków, sportowe kożuszki i wyciągnięte swetry. A w centrum dramat cierpiącej dziewczyny.

Historia pierwowzoru Michaeli Klinger - Anneliese Michel jest autentyczna i dobrze znana. Ta młoda kobieta, która twierdziła, że widzi duchy i słyszy głosy nie z tego świata, pod wpływem wyczerpujących organizm egzorcyzmów umarła z wycieńczenia we własnym domu. Oczywiście był w tej prawdziwej, smutnej historii materiał na sensację i hollywoodzkie widowisko - takie były oparte na tym samym wydarzeniu głośne "Egzorcyzmy Emily Rose" (2005) Scotta Derriksona. Jednak twórcę "Requiem" Hansa-Christiana Schmida nie interesowało mrożące krew w żyłach widowisko. Chciał pokazać niezwykłą bohaterkę, która uparcie walczy o zwyczajność. Walczy beznadziejnie. Jest za słaba, żeby złamać siłę rodzinnej opresji, nie rozumie, dlaczego nikt nie potrafi, a może nie chce jej pomóc. W końcu bezsilna rejteruje. Reżyser celowo ograniczył wszystkie wywiedzione ze sztafażu horroru atrakcje w rodzaju werystycznie sfilmowanych scen ataków Michaeli bądź samych egzorcyzmów. Uszanował ból dziewczyny. Michaela Klinger zasłużyła na wieczny odpoczynek. Bez duchów. Requiem aeternam.







Reklama



"Requiem"
Niemcy 2006; Reżyseria: Hans-Christian Schmid; Obsada: Sandra Huller, Burghart Klaußner, Imogen Kogge, Anna Blomeier; Dystrybucja: Vivarto; Czas: 93 min