"Gdy rodzi się zło"

Horror zresztą od lat ma się zupełnie dobrze, tyle że poza systemem wielkich studiów. To symboliczne, że w czasie gdy Hollywood "uczciło" 50-lecie kultowego "Egzorcysty" Williama Friedkina realizacją jednego z najgorszych sequeli w historii gatunku, najciekawsze filmy grozy wypuściła Australia ("Mów do mnie!") i Argentyna ("Gdy rodzi się zło").

Reklama

Symboliki w filmie Demiána Rugny jest więcej. "Trzeba usunąć to, co zgniłe, zanim zgnije reszta", mówi ranczer Ruiz (Luis Ziembrowski) już w pierwszych scenach. I choć z tą ludową mądrością zapewne zgodzą się wszyscy rolnicy świata, alegoria sięga zgoła innych pól: humanistycznych oraz kulturowych, nie wyłączając samego kina.

U Rugny nie ma miejsca na subtelności, tu od progu napotykamy bardzo dosłownie gnijących ludzi, stanowiących nie lada problem dla braci Pedra (Ezequiel Rodríguez) i Jimiego (Demián Salomón) z prowincji Buenos Aires. To nihilistyczny świat, w którym Bóg umarł, a kościoły przestały istnieć. To świat jak z sennego koszmaru, a zarazem szalenie namacalny. Groteskowy i przyziemny. To świat gdzieś hen daleko z perspektywy Zachodu, ale to też nasz świat.

Reżyser w fascynujący sposób łączy horror folkowy z innymi podgatunkami grozy - o demonach, zombich i śmiertelnych wirusach - zaś w trzecim akcie pobrzmiewają echa "Dzieci kukurydzy". Scen gore nie ma wiele, ale jeśli już są, to bezlitośnie krwawe, podszyte atawistycznym strachem, w dużej mierze dotyczące przemocy z udziałem małoletnich i/lub zwierząt.

Reklama

Jest to wszystko znakomicie nakręcone; zdjęcia Mariana Suáreza mają w sobie niepokojące piękno zostające pod powiekami, a muzyka Pabla Fuu szarpie nerwy za pomocą nieoczywistych w kinie grozy instrumentów strunowych.

Ale najbardziej uderza, że to, co zaczyna się jako prosty straszak o opętaniu, kolejna banalna rzecz o banalności zła, stopniowo przeradza się w złożony komentarz do naszych licznych współczesnych lęków, od pandemii przez zmiany klimatyczne po korupcję władzy. Od strachu przed chorobą dziecka po społeczną apatię. Zgnilizna okazuje się bardzo pojemną metaforą.

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: w kinach