"Oponent"

Analogicznie jak sam problem migracji, fala filmów o kryzysie uchodźczym nie ustaje. Większość z nich toczy się według przewidywalnego schematu ze zderzeniem kultur i uprzedzeniami na czele. Stąd też trudno o nową myśl w temacie - nawet motyw nieheteronormatywnego uchodźcy był już ogrywany parokrotnie, w tym w wyróżniającym się formalnie, wybitnym animowanym dokumencie biograficznym "Przeżyć" Jonasa Pohera Rasmussena.

Reklama

Jednak "Oponent" wnika w seksualność i tożsamość swojego bohatera jeszcze głębiej. Reżyser Milad Alami, który jak Rasmussen mieszka w Danii, choć urodził się w Teheranie, traktuje uchodźczą tematykę głównie jako pretekst do pochylenia się nad wieloma aspektami bycia mężczyzną. Słowem-kluczem zdaje się tu być alienacja - protagonista Iman (doskonały Payman Maadi, najbardziej kojarzony z "Rozstania" Farhadiego) czuje się wyobcowany i w Iranie, gdzie był zawodowym zapaśnikiem, ale musiał uciekać przed policją ds. moralności, i w Szwecji, gdzie jako azylant ubiega się wraz z żoną Maryam (świetna Marall Nasiri) i dwiema córkami o prawo do stałego pobytu. Wyobcowany i w drużynie, i w rodzinie.

Reklama

Alami frapująco dekonstruuje męskość, zestawiając w bohaterze cechy stereotypowo twardego sportowca i skrytego geja. Gorzka ironia jest taka, że zapasy, które są w Iranie popularnym sportem, mają w sobie znacznie więcej homoerotyzmu niż zwyczajne publiczne relacje homoseksualne, karane w Iranie śmiercią. Paradoks sytuacji Imana polega zaś na tym, że nawet na wyzwolonym Zachodzie nie jest w stanie wyjść z szafy rozumianej i niemal dosłownie, i metaforycznie. Na przeszkodzie staje bowiem blokada klasowa - status rodziny zamieszkującej ciasny pokój w zaniedbanym schronisku jest wciąż niepewny - lecz i ograniczenia mentalne wynikające z dorastania w reżimie. Ale też poczucie obowiązku i odpowiedzialności za bliskich.

Gra pozorów nie tylko się nie kończy, a wręcz eskaluje, kiedy Iman wznawia działalność zapaśniczą w Szwecji. Podczas ćwiczeń spotyka Thomasa (Björn Elgerd) i tłumione pragnienia znów dają o sobie znać.

Reklama

Ekstremalne zbliżenia na męskie ciała dotykające się przelotnie w szatni lub pod prysznicem albo splecione w trakcie treningu są bardzo sugestywne. Dla reżysera z Iranu kręcenie takich scen w ojczyźnie byłoby niemożliwe, a i na Zachodzie jest rzeczą niespotykaną. Alami skądinąd współdzieli z Imanem niejedno doświadczenie - łącznie z tym, że sam przebywał w szwedzkim ośrodku dla uchodźców, niedaleko miejsca, w którym teraz zrobił film.

Być może właśnie dlatego tak zajmująco udaje się reżyserowi uchwycić egzystencję migranta w stanie zawieszenia - w głównym wątku, ale też w tych pobocznych, jak z tłumaczem Abbasem wielokrotnie i bezskutecznie ubiegającym się o azyl, bądź w quasi-dokumentalnej sekwencji portretowej z prawdziwymi uchodźcami.

Ładnie wybrzmiewa również sugestia stojąca w kontrze do narracji dominującej w mainstreamie, jakoby Zachód był dla migrantów z krajów muzułmańskich jakąś mityczną ziemią obiecaną. Otóż Maryam wyraża chęć powrotu do Iranu, gdzie przy całym mizoginicznym systemie mogła się mimo wszystko spełniać jako nauczycielka gry na pianinie. W Szwecji zostaje sprowadzona wyłącznie do roli gospodyni domowej. Piękna jest przewrotna sekwencja snu, w którym bohaterowie wiodą życie typowej szwedzkiej rodziny z klasy średniej - ale to wciąż tylko iluzja.

"Oponent" działa i jako historia konkretnego człowieka, i jako uniwersalna opowieść o mężczyźnie w pułapce oczekiwań społecznych.

Trwa ładowanie wpisu

Gdzie zobaczyć: w kinach