"Pisklę"
Oba filmy dotykają tematów presji społecznej wywieranej na dziewczętach, obsesji na punkcie doskonałości, niepewności własnego ciała, toksycznych relacji matek z córkami. Debiut Hanny Bergholm nie jest jednak dramatem młodzieżowym, jak film Alli Haapasalo, lecz surrealistycznym horrorem.
Zaczyna się niewinnie, od widoku pastelowych tapet, ikeowskich wnętrz i skoordynowanych kolorystycznie strojów rodziny jak z obrazka. Elegancka matka (Sophia Heikkilä) z przyklejonym uśmiechem filmuje siebie, swego pasywnego męża (Jani Volanen) oraz dwójkę ułożonych dzieci - małego Matiasa (Oiva Ollila) i dwunastoletnią Tinję (Siiri Solalinna). Wszystko to na użytek wideobloga "Lovely Everyday Life", ukazującego rzekomo zwykłe, a tak naprawdę mocno wyretuszowane życie. W epoce dzielenia się prywatnością z całym światem dążenie do perfekcji zostało jeszcze zintensyfikowane.
Sielankę na granicy groteski niespodziewane burzy nagłe wtargnięcie intruza pod postacią czarnej wrony. Zdezorientowany ptak sieje spustoszenie w luksusowych pomieszczeniach, a kiedy w końcu udaje się go schwytać, wściekła matka, ku przerażeniu Tinji, skręca mu kark. Bałagan łatwo można posprzątać i przywrócić dekoracjom idealny wygląd, ale rysa na nieskazitelnym dotąd wizerunku pani domu pozostaje. Szczególnie w oczach nieśmiałej córki, kształtowanej przez matkę na jej obraz i podobieństwo.
Po wronie też coś pozostaje - pokaźne jajo, które Tinja chowa pod kołdrą w tajemnicy przed rodzicami, co w efekcie prowadzi do wyklucia się pisklęcia obiecanego w tytule. Tyle że wynaturzone pisklę osiąga ludzkie rozmiary i nie przestaje się przepoczwarzać - ku frajdzie fanów grozy, jak i animatroniki; nad wyglądem bestii pracował Gustav Hoegen, spec od efektów w "Gwiezdnych wojnach" czy "Ex Machinie".
Zdominowana przez apodyktyczną rodzicielkę, dojrzewająca Tinja nie wiadomo kiedy sama zaczyna odgrywać wobec dziwacznego stworzenia rolę matki. Pisklę pozostawia po sobie trudne do ukrycia ślady - wymioty, krew na prześcieradle, co dorośli interpretują jako ciche problemy nastolatki z menstruacją i odżywianiem - tak przecież typowe dla jej wieku, że niewzbudzające żadnych większych podejrzeń.
Nasza czujność też zostaje uśpiona - koncentrujemy się na ptasim odmieńcu jako potencjalnym źródle zła, gdy tymczasem prawdziwym potworem filmu okazuje się matka, w którą bohaterka niepostrzeżenie się zmienia. Może jest jeszcze ratunek, zanim powtórzy jej wszystkie błędy?
Owszem, metafory zestawiające wykluwanie z owulacją nie są specjalnie subtelne, niemniej zostają intrygująco wplecione w scenariusz Ilji Rautsiego według pomysłu Bergholm. W rezultacie dostajemy dalece nietuzinkową opowieść o końcu niewinności i specyficznie kobiecym rytuale przejścia. W Finlandii i wszędzie indziej.
Gdzie zobaczyć: w kinach