"Dziewczyny"
Pamiętacie memy zestawiające "imprezowe zachowania" premierów Finlandii i Polski? Marin na domówce kontra Morawiecki na pikniku Radia Maryja? Otóż w kontekście filmu Alli Haapasalo trudno o lepszą metaforę różnic między fińskim a polskim sposobem bycia, wyrażania siebie.
Przepaść kulturowa i emocjonalna może zresztą wywoływać zazdrość już zupełnie serio. Weźmy choćby kluczowy dla "Dziewczyn" wątek lesbijskiej miłości, który nie zostaje obarczony żadnym stygmatem, żadną traumą. Nie ma grama strachu przed ujawnieniem się - nastoletni romans rozwija się na analogicznych zasadach, co w przypadku opowieści heteronormatywnych.
Z filmu w ogóle bije odświeżająca autentyczność i otwartość. Scenariusz Ilony Ahti i Danieli Hakulinen teoretycznie ma strukturę ograną już w kinie dziesiątki razy, a mimo to reżyserka unika pułapek standardowych historii o dojrzewaniu. Nie tyle odrzuca utartą formułę, ile nasyca ją świeżością.
Film stawia w centrum trzy tytułowe dziewczyny na granicy kobiecości, z których każda przeżywa własne objawienie seksualne. Zuchwała Mimmi (Aamu Milonoff) pierwszy raz zakochuje się na poważnie. Niepewna siebie Rönkkö (Eleonoora Kauhanen) próbuje pierwszy raz osiągnąć orgazm. Wyobcowana towarzysko Emma (Linnea Leino) poprzez nieoczekiwane uczucie buntuje się przeciwko jedynemu życiu, jakie znała.
Haapasalo kapitalnie udaje się uchwycić zarówno euforyczne stany zakochania, jak i młodzieńcze niezręczności w sferze seksualnej. Jest w filmie scena, w której Rönkkö za namową Mimmi instruuje chłopaka, jak powinien ją zadowolić, na co ten reaguje w sposób niespodziewany dla bohaterki, choć na swój sposób przewidywalnie "męski". Jest scena wymiotowania na finiszu nad wyraz udanej randki. Są sceny ukazujące przykre konsekwencje zwyczajnych nieporozumień w sferze werbalnej - kiedy postaci nie potrafią konkretnie przekazać, co naprawdę czują.
Wszystkie te dyskomfortowe momenty zostają sportretowane z czułym realizmem i rewelacyjnie zagrane przez bardzo różne fizycznie, ale bez wyjątku utalentowane i ujmujące aktorki, z których jedna z wdziękiem obnosi nawet nastoletni trądzik - rzecz nie do pomyślenia w hollywoodzkich produkcjach o wchodzeniu w dorosłość.
Jest to też w końcu niesłychanie rzadki przykład filmu, który pozwala młodym kobietom cieszyć się seksualnością i korzystać z życia pełną piersią, bez strachu przed wdrukowanymi kulturowo potencjalnymi zagrożeniami. One oczywiście istnieją, lecz nie o nich jest ta opowieść - skądinąd realistyczna i mimo pozytywnego przekazu, podbitego urokliwym indie popem, obfitująca w niemało dramatów czy zmagań na płaszczyźnie romantycznej, ale i rodzinnej, przyjacielskiej, tożsamościowej.
Wypadałoby polecić "Dziewczyny" jako doskonałą lekturę na lekcje edukacji seksualnej, ale najpierw trzeba by mieć edukację seksualną.
Gdzie zobaczyć: w kinach