"Biegacz, dziwka, Arab, mąż"

Trzydziestoparoletni Médéric, programista o spokojnym usposobieniu, biega, bo dziś "wszyscy" biegają, choć po jego przysadzistej sylwetce bynajmniej tego nie widać. Już tak zdawkowa ekspozycja wystarcza reżyserowi Alainowi Guiraudie, twórcy wybitnego "Nieznajomego nad jeziorem", do zwrócenia uwagi co bystrzejszych widzów na schematy, w jakich "wszyscy" mimowolnie tkwimy.

Reklama

Uporządkowane życie protagonisty wywraca się do góry nogami pod wpływem związku z dużo starszą prostytutką Isadorą. Niecodzienne pod wieloma względami uczucie poniekąd otwiera puszkę Pandory. Odtąd każda kolejna postać na drodze bohatera tylko pogłębia chaos - czy to zazdrosny mąż Isadory, czy napastliwa seksualnie koleżanka z pracy, czy nieufni sąsiedzi, czy wreszcie tajemniczy Sélim, bezdomny młodzieniec arabskiego pochodzenia, podejrzewany o zamach terrorystyczny w sennym Clermont, gdzie toczy się akcja, mieście wybranym przez Guiraudie nieprzypadkowo, prowincjonalnym i zurbanizowanym zarazem, położonym w samym sercu kraju, słowem - reprezentującym francuską średnią.

Trwa ładowanie wpisu

Film łączy komedię absurdu z celną obserwacją społeczną. Reżyser przygląda się postawom swoich rodaków wobec imigrantów, mniejszości etnicznych, ale i kobiet wyzwolonych. Ktoś powie, że "Biegacz..." wpisuje się w narrację skrajnej prawicy i zobaczy tu ostrzeżenie przed demoralizacją, a przede wszystkim przed islamem rzekomo zalewającym Francję po atakach ISIS. Ktoś inny odwrotnie - odczyta dzieło w duchu "lewackiej" szydery z dulszczyzny, drobnomieszczaństwa, ksenofobii i stereotypów.

Przerabialiśmy to już przy okazji "Uległości" Houellebecqa - i "Biegacza..." podobnie nie należy traktować zbyt serio. Ale też nie tylko w kategorii wygłupu. Film jest po prostu kapitalną satyrą, dalece niejednoznaczną, a przez to z góry ryzykującą niezrozumienie w czasach pogłębiającej się niezdolności społecznej do wychwytania żartu, ironii, kiedy nie jest to wyraźnie zaznaczone, pokazane palcem.

Reklama

Guiraudie zgrabnie obnaża mechanizm zbiorowej histerii i daje do zrozumienia, że motywami stojącymi za obywatelskim poruszeniem często nie są wcale szlachetne ideały, lecz przyziemne pragnienia. Dla niektórych zamach terrorystyczny to niemalże koniec świata, wielkie nieszczęście i osobisty dramat, ale inni są zwyczajnie rozeźleni na przykład tym, że zamach przerwał im najlepszy seks w życiu. I to też jest bardzo ludzkie.

Mimo całkiem odważnych scen erotycznych i rozsadzania wygodnych podziałów na czarne i białe, film nie jest tak prowokujący seksualnie ani politycznie, jak mógłby być. Niemniej nawet jeśli Francuz schodzi poniżej doskonałego poziomu "Nieznajomego nad jeziorem", wciąż oferuje kino intrygujące i nietuzinkowe. Zabawne, ale i podszyte goryczą.

Tym, co łączy większość bohaterów filmów Guiraudie, jest ich wyobcowanie w społeczeństwie - i tak jest również tym razem. Tytułowi biegacz, dziwka, Arab, mąż - wszyscy są na swój sposób samotni. Wyalienowani w nowym kraju, w nowym mieście, w sąsiedztwie, a nawet w małżeństwie. Dopiero w grupie znajdują pocieszenie. Albo się radykalizują. I bądź tu mądry.

Gdzie zobaczyć: w kinach