Ciężko byłoby sobie wyobrazić inną decyzję, ale emocje się pojawiały. Niespodzianki nie było. Oficjalna decyzja jest taka, że to "Zimna wojna" będzie ubiegać się o Oscara w co najmniej jednej kategorii - najlepszy film nieanglojęzyczny.
"Zimna wojna - spełniona artystycznie uniwersalna opowieść o miłości niemożliwej wpisanej w burzliwą historię Polski XX wieku. Film Pawła Pawlikowskiego urzeka mistrzostwem realizacji, znakomitym aktorstwem i unikalnym wykorzystaniem motywów polskiej muzyki ludowej" - napisano w uzasadnieniu Komisji Oscarowej.
Jak podkreślono, "dotychczasowe sukcesy filmu na arenie międzynarodowej z pewnością pomogą w szerszych działaniach promocyjnych".
"Wydaje się, że wybór komisji jest dość oczywisty. Gratuluję twórcom i producentom "Zimnej wojny", która bez wątpienia jest dobrym kandydatem do Oscara" - powiedział o decyzji minister kultury i wicepremier Piotr Gliński.
"Liczę, że dzięki nim będziemy w napięciu oczekiwać werdyktu (...) w przyszłym roku" - dodał.
Według zgodnej opinii krytyków i znawców świata Oscarów, "Zimna wojna" nominację powinna otrzymać. Wiele zależeć będzie od przyjęcia filmu Stanach Zjednoczonych. Do dystrybucji kinowej film trafi tam 21 grudnia - czyli w najlepszym dla oscarowej gorączki czasie.
Obserwatorzy zwracają jednak uwagę, że decyzja polskiej komisji może otworzyć drogę także do innych nominacji. W zachodniej prasie sporo mówi się o tym, że nominowana powinna być także Joanna Kulig - jako aktorka pierwszoplanowa. Patrząc chłodnym okiem (i życząc Joannie Kulig jak najlepiej) będzie to niezwykle trudne - bardzo rzadko bowiem nominacje w kategoriach aktorskich przyznawane są komuś spoza kręgu filmów anglojęzycznych. Zdarza się jednak, że filmy nienaglojęzyczne wygrywają w innych kategoriach, np. za zdjęcia lub stricte technicznych.
"Zimna wojna" zdobyła m.in. Złote Lwy na zakończonym w sobotę 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; z kolei Paweł Pawlikowski otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Film zdobył w Gdyni również nagrody za najlepszy montaż i dźwięk.
Film opowiada historię trudnej miłości dwojga ludzi, którzy nie umieją żyć bez siebie, ale równocześnie nie potrafią być razem. Historia Zuli Lichoń (w tej roli Joanna Kulig) oraz Wiktora Warskiego (granego przez Tomasza Kota) rozgrywa się latach 50. i 60. XX wieku w Polsce i budzącej się do życia Europie, m.in. Berlinie i Paryżu. W filmie grają też m.in. Agata Kulesza i Borys Szyc.
Autorami scenariusza są Pawlikowski i Janusz Głowacki.
Decyzję podjęła komisja w składzie: Radosław Śmigulski, Stefan Laudyn, Barbara Hollender, Dorota Kobiela, Maria Sadowska, Anna Wydra, Michał Oleszczyk, Urszula Śniegowska, Mateusz Werner, Anna Ferens, Małgorzata Szczepkowska-Kalemba oraz Ernest Bryll. Komisja obradować będzie pod przewodnictwem kompozytora Jana A.P. Kaczmarka, laureata nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej za muzykę do filmu "Marzyciel".
Paweł Pawlikowski, reżyser filmu, jest już zdobywcą Oscara. W kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny triumfowała "Ida".