"Fair Play"
Film nieprzypadkowo zaczyna się krwią kobiety, a kończy krwią mężczyzny. Debiutująca w pełnym metrażu reżyserka Chloe Domont nie bierze jeńców. Mimo to sam początek zwodniczo przypomina pikantną komedię romantyczną: para wymyka się chyłkiem z przyjęcia, uprawia namiętny seks w toalecie i spontanicznie zaręcza. Piękni i młodzi, są w siebie wpatrzeni jak w obrazek. Jednakże perfidny demon kapitalizmu uznaje, że trzeba zabić tę miłość. Wpuścić toksyny w krwiobieg zdrowej męskości. Środowisko korporacyjne bardzo temu sprzyja.
Pierwsza oznaka, że w sielance jest coś nie tak, pojawia się, gdy Emily (Phoebe Dynevor z "Bridgertonów") przed wyjściem do pracy zdejmuje swój nowy pierścionek. Następnie bezceremonialnie rozchodzą się z Lukiem (Alden Ehrenreich ponownie w roli śliskiego krawaciarza, ale tym razem nieschowany za większymi nazwiskami jak w "Oppenheimerze") w różnych kierunkach, aby znów spotkać się w windzie. I wymienić zwyczajowe uprzejmości. "Jak minął weekend?". Polityka firmy zabrania bowiem wewnętrznych romansów, więc w tej rzeczywistości oboje są po prostu analitykami funduszu hedgingowego.
W tym miejscu już łapiemy się na myśli, czy związek oparty od początku na kłamstwie i udawaniu ma szansę przetrwać, lecz wciąż łudzimy się, że tak. Jednak ta nadzieja stopniowo się rozwiewa - choć co jakiś czas wraca, gdyż scenariusz jest skonstruowany w sposób imponująco nieprzewidywalny. I mimo że niemało czerpie z konwencji starych thrillerów o japiszonach z Michaelem Douglasem, od "Wall Street" po "W sieci", błyskotliwie osadza schematy w nowych czasach, w epoce po #MeToo, w świecie gdzie awans kobiet w branży zdominowanej przez mężczyzn już nikogo nie dziwi.
Niemniej taki awans niezmiennie może być zarzewiem konfliktu między pracownikami tego samego szczebla, a co dopiero w sytuacji, gdy zażyłość wykracza poza sferę zawodową. I kiedy Emily dostaje stanowisko, na które liczył Luke, wszystko się komplikuje. Nie od razu, bo chłopak nie tylko udanie maskuje rozczarowanie uśmiechem i gratulacjami, ale naprawdę bardzo się stara być postępowym, wspierającym partnerem. Reżyserka i scenarzystka w jednej osobie pokazuje jednak, jak łatwo można dać się na powrót uwikłać w mechanizmy społeczne i płciowe. Jeśli to Luke dostałby awans, „Fair Play” byłby zupełnie innym filmem. Ale czy wtedy aby na pewno z zakończeniem "...i żyli długo i szczęśliwie"? Otóż niekoniecznie - i siła filmu polega właśnie na tym, że możliwych rozwiązań jest niezliczona ilość. Emily też nie jest tylko księżniczką w poplamionej sukience - co Dynevor ogrywa z doskonałą nieprzenikliwością, poniekąd w opozycji do naiwnej postaci, która przyniosła jej popularność.
Podobnie Ehrenreich jest świetny jako upokorzony facet, w którym w pewnym momencie coś pęka tak mocno, że zatraca trzeźwe spojrzenie, niczym - Michael Douglas nam tu wyraźnie patronuje - William Foster z "Upadku" Schumachera. Albo i sam sponiewierany Joker z filmu Phillipsa.
Domont nie interesuje banalna analiza zazdrości ani konkluzja, że "w biznesie nie ma sentymentów". Wszystko to wiemy, dlatego też w filmie najciekawszy jest sam proces rozpadu związku z uwzględnieniem współczesnej dynamiki par i ironicznym odwróceniem klisz: to kobieta wraca pijana do domu z popijawy w męskim gronie, to kobieta pragnie seksu dla rozładowania napięcia, wreszcie - to kobieta ma bardziej analityczny umysł. Ale też, choć męskie ego cierpi, gra ciągle nie jest fair z uwagi na system stworzony pod mężczyzn: tylko kobieta musi udowadniać, że nie dostała awansu poprzez łóżko, cierpliwie znosić mansplaining, a przy tym "wyglądać" - co zostaje tu skomentowane równie rezolutnie, jak w recenzowanym niedawno przeze mnie serialu "Ta druga dziewczyna".
Nie bez znaczenia jest również, że "Fair Play" poza świetnym aktorstwem wyróżnia się znakomitą realizacją: operator Menno Mans i montażysta Franklin Peterson często koncentrują się na zaciętych twarzach bohaterów badających swoje granice, a kompozytor Brian McOmber podbija napięcie osaczającą muzyką.
Bardzo udane kino, wymierzone nie tyle w patriarchalny, ile w kapitalistyczny porządek.
Gdzie zobaczyć: Netflix