Film "I'm Still Here" trafił do polskich kin w piątek 28 lutego – w sam raz, aby jeszcze rzutem na taśmę chętni kinomani mogli obejrzeć film przed weekendem oscarowym.

Trzy nominacje do Oscara

"I'm Still Here" na długo przed sezonem nagród zbierał doskonałe recenzje na Zachodzie – na portalu RottenTomatoes film ocenia pozytywnie aż 97 proc. krytyków, przy czym nie brakuje głosów o "najlepszym filmie roku". Niemniej i tak spodziewano się co najwyżej nominacji w kategorii filmów międzynarodowych.

Reklama

Tymczasem skromny brazylijski dramat nalazł się także w gronie 10 najlepszych filmów roku, dzieląc nominacje z tak głośnymi tytułami, jak "Brutalista", "Anora" czy "Substancja". Ponadto nominację za rolę pierwszoplanową uzyskała Fernanda Torres, którą w międzyczasie nagrodzono także Złotym Globem. Co ciekawe, aktorka jest córką Fernandy Montenegro, uważanej za najwybitniejszą brazylijską aktorkę w historii. Matka też była nominowana do Oscara – w dodatku jako pierwsza w historii aktorka z Ameryki Południowej – i również za rolę w filmie Waltera Sallesa, "Dworcu nadziei" z 1998 roku.

Matka i córka kreują zresztą w "I'm Still Here" tę samą postać – w starszej i młodszej wersji.

Reklama

Prawdziwa historia z czasów junty

Akcja filmu "I'm Still Here" rozgrywa się w Rio de Janeiro lat 70., czasach terroru wprowadzonego przez brazylijską juntę wojskową. Z niewiadomych powodów szanowanego polityka i ojca rodziny wojskowi zabierają na przesłuchanie. Mężczyzna znika bez śladu, a żona bezskutecznie próbuje dowiedzieć się, co się z nim stało.

Scenariusz filmu został oparty na wspomnieniach Marcelo Rubensa Paivy, a Fernanda Torres wciela się w centralną postać Eunice Paivy, matki pisarza i prawniczkę, którą szokujące przeżycia, w tym porwanie męża i własny pobyt w więzieniu, pchnęły na drogę bohaterskiego aktywizmu.

Trwa ładowanie wpisu