"Emilia Pérez" to według Filmwebu najbardziej wyczekiwany film w polskich kinach. I nic dziwnego – Polacy musieli na niego poczekać znacznie dłużej niż większość świata. Premiera kinowa 28 lutego 2025 roku to okazja, aby dosłownie rzutem na taśmę zobaczyć głośny film tuż przed weekendem oscarowym.
Najlepszy film roku?
"Emilia Pérez" w zeszłym roku podbiła Cannes, z którego reżyser Jacques Audiard i aktorka Zoe Saldaña wyjechali z nagrodami. Potem ekscentryczny musical zdobył Europejską Nagrodę Filmową (European Film Awards – EFA) dla najlepszego filmu roku. Francuski twórca odebrał także statuetki za scenariusz i reżyserię. Grająca tytułową rolę w jego filmie transpłciowa Karla Sofía Gascón została europejską aktorką roku. Excellence Award za montaż otrzymała z kolei Juliette Welfling.
Odbierając nagrody EFA, francuski twórca zapewnił, że stanowią doskonałą zachętę do dalszej pracy. Wszyscy obecni na tej sali mamy to szczęście tworzyć filmy w Europie. Jako Francuz czuję się szczególnie uprzywilejowany. Wiem, że nie każdy może korzystać z takiego wsparcia, jakie oferuje nasze państwo. Jestem bardzo wdzięczny regionowi Ile-de-France, dzięki któremu mogliśmy nakręcić "Emilię Pérez" we francuskim studiu. Wszyscy wiemy, że kino to sport zbiorowy. Dlatego pragnę z tego miejsca serdecznie podziękować wspaniałym aktorkom i całej obsadzie – powiedział.
Z kolei transpłciowa artystka zadedykowała statuetkę swojej mamie i "wszystkim matkom na świecie". Głęboko wierzę w europejskie wartości. Wierzę, że razem możemy dokonać rzeczy wielkich. Jestem wdzięczna wszystkim dystrybutorom, którzy uwierzyli w nasz film. Dziękuję Netflixowi (na Zachodzie film jest dystrybuowany właśnie na tej platformie), który połączył siły z małymi firmami. Chciałabym podziękować mojej rodzinie, a zwłaszcza mamie, która jest dla mnie wzorem. Pragnę także z tego miejsca zaapelować do wszystkich rodziców, by kochali swoje dzieci. Niestety, wciąż są na świecie rodziny, które wolałyby, by ich dzieci były kryminalistami niż osobami nieheteronormatywnymi– zwróciła uwagę.
Europejskie Nagrody Filmowe to najważniejsze wyróżnienia na Starym Kontynencie, odpowiednik amerykańskich Oscarów, przyznawane przez filmowców zrzeszonych w Europejskiej Akademii Filmowej. Zostały wręczone po raz pierwszy w 1988 roku. Statuetkę za najlepszy film otrzymał wówczas Krzysztof Kieślowski za "Krótki film o zabijaniu". W ubiegłym roku nagroda w głównej kategorii przypadła "Anatomii upadku" Justine Triet.
37. gala wręczenia Europejskich Nagród Filmowych odbyła się w Lucernie w Szwajcarii. Wśród pokonanych przez francuskie dzieło znalazły się tak głośne tytuły, jak "Substancja" Coralie Fargeat, "Dahomej" Mati Diop, "Flow" Gintsa Zilbalodisa, "Nasienie świętej figi" Mohammada Rasoulofa, "Ścieżka dźwiękowa zamachu stanu" Johana Grimonpreza, "Vermiglio" Maury Delpero, "W zawieszeniu" Aliny Maksimenko oraz "Żegnaj, Tyberiado" Liny Soualem.
Z częścią z nich "Emilia Pérez" zmierzy się jeszcze na Oscarach. Akurat wygraną w kategorii "najlepszy film międzynarodowy" ma prawie pewną. Ale jest nominowana również w wielu innych kategoriach, w tym w głównej – "najlepszy film" – gdzie praktycznie nie ma już szans na wygraną.
Wielkie kontrowersje
Wszystko przez kontrowersje wokół filmu. Jeszcze przed nominacjami do Oscara nad dziełem zbierały się czarne chmury. Wiele głosów niezadowolenia płynęło z Meksyku. Francuskiemu reżyserowi zarzucano, że nie rozumie meksykańskiej kultury, którą spłyca do kraju widzianego wyłącznie przez pryzmat mafii.
Jeszcze bardziej niespodziewane głosy sprzeciwu wyrażali niektórzy przedstawiciele środowiska LGBT. Argumentowano, że film, który traktuje tranzycję jako formę ucieczki, jest de facto transfobiczny, szefowa kartelu jako główna bohaterka, mająca na sumieniu wiele krwawych zbrodni, bynajmniej nie reprezentuje należycie najbardziej ciemiężonej mniejszości, a sam proces tzw. zmiany płci jest ukazany na ekranie kuriozalnie.
Prawdziwa afera wybuchła jednak po tym, gdy nominowanej do Oscara Karli Sofíi Gascón wyciągnięto nie tak dawne komentarze w internecie – rasistowskie i ksenofobiczne. Aktorka przeprosiła, ale szambo się rozlało – reżyser odciął się od swojej gwiazdy, tak samo zrobił Netflix (na Zachodzie film jest dystrybuowany właśnie na tej platformie), który oświadczył, że nie będzie robić Gascón kampanii promocyjnej, zaś z Hollywood popłynęły sugestie, że Hiszpanka nie będzie mile widziana na gali. Dopiero kilka dni przez imprezą, gdy burza już nieco przycichła, Netflix niespodziewanie zmienił zdanie i wygląda na to, że pierwsza transpłciowa aktorka nominowana do Oscara pojawi się na gali dzięki wsparciu platformy.
Mimo wszystko w internecie obraz jest wciąż bojkotowany. Na portalu RottenTomatoes pozytywnie ocenia go tylko 16 proc. użytkowników. Co prawda przeciwwagą jest 72 proc. od krytyków, ale wypada zadać pytanie, czy to naprawdę tak wysoka ocena jak dla "filmu roku"? Szczególnie, że początkowo była duża wyższa, oscylująca w granicach 90 proc., ale po aferze z Gascón kolejni krytycy zaczęli oceniać film coraz gorzej – co też w pewien sposób pokazuje środowiskową hipokryzję.
Na polskim Filmwebie średnia ocen krytyków wynosi 6.9, a skrajne noty wahają się od 1 do 10.
O czym jest film?
To "bezkompromisowy i nieprzewidywalny film, który wymyka się wszelkim ramom gatunkowym. Wyzwalające piosenki i taniec w połączeniu z odważną warstwą wizualną stają się osnową odysei czterech niezwykłych kobiet, z których każda szuka w Meksyku swojego szczęścia. Budząca grozę szefowa kartelu Emilia (Karla Sofía Gascón) rekrutuje Ritę (Zoe Saldaña) - niedocenianą prawniczkę, która utknęła na stanowisku bez perspektyw – aby ta pomogła jej sfingować swoją śmierć. Dzięki temu Emilia ma zyskać możliwość rozpoczęcia życia na nowo…" – czytamy w opisie filmu.
W obsadzie znaleźli się także bardzo chwalona za swój występ meksykańsko-amerykańska aktorka i wokalistka Selena Gomez ("Spring Breakers", "Zbrodnie po sąsiedzku"), meksykańska gwiazda Adriana Paz ("Spectre", "Martwe godziny") oraz wenezuelski aktor Edgar Ramírez ("Gold", "Carlos").