"Niemcy pana bardzo cenią, ja pana kocham" – to jedno ze stwierdzeń, którymi w filmie "Herzog/Gorbaczow" niemiecki reżyser daje wyraz swojego podziwu dla byłego prezydenta ZSRR i Sekretarza Generalnego KPZR. Podczas rozmowy z Michaiłem Gorbaczowem, która wypełnia dużą część filmu, reżyser "Stroszka" i "Fitzcarraldo" nie ukrywa, że jest oczarowany rosyjskim politykiem.

Reklama

Nie ukrywał tego również współreżyser filmu, brytyjski dokumentalista Andre Singer, który po poniedziałkowym pokazie "Herzog/Gorbaczow" w warszawskim kinie Muranów spotkał się z widzami.

"To hagiograficzny film z osobistymi ocenami Herzoga. Nie wstydzimy się tego, że od pierwszego spotkania Gorbaczow nas oczarował" – powiedział.

W filmie Herzog pyta Gorbaczowa o rodzinne strony (urodził się w 1931 roku w chłopskiej rodzinie w Priwolnoje w Kraju Stawropolskim), żonę Raisę oraz politykę. Nie poruszają oni jednak aktualnych spraw. Andre Singer pytany o to, dlaczego nie ma w filmie ocen Gorbaczowa ze strony współczesnej Rosji i prezydenta Władimira Putina, oświadczył, że "nie było ich intencją omawianie współczesnej Rosji".

"Aktualna sytuacja Gorbaczowa jest bardzo trudna. Były przywódca ZSRR nie chce opuścić Moskwy, ale z drugiej strony nie ma najlepszych relacji z Putinem. Nie chciał przez swoje wypowiedzi dać Putinowi pretekstu do wyrzucenie go z kraju" – dodał Singer.

Herzog i Singer opowiadają o pierwszych politycznych sukcesach Gorbaczowa w Kraju Stawropolskim, jego kolejnych awansach, wreszcie przyjeździe do Moskwy i dołączeniu do ścisłego kierownictwa władz ZSRR.

Były lider ZSRR opowiada o swojej roli w zakończeniu zimnej wojny. W tle pojawiają są archiwalne materiały z jego spotkań z prezydentem USA Ronaldem Reaganem, przywódcami Niemiec, Wielkiej Brytanii. Herzog pyta go również o katastrofę w Czarnobylu, ale Gorbaczow zbywa temat jednym zdaniem, że w tej sprawie zrobili wszystko, co w ich mocy.

Reklama

Współreżyser "Herzog/ Gorbaczow" podczas spotkania z widzami, na pytanie, dlaczego bardziej nie drążyli tematu Czarnobyla czy puczu Janajewa, czyli nieudanego zamachu stanu w ZSRR w 1991 roku, wspomniał zeszłoroczny festiwal filmowy w Toronto. Na pytanie dziennikarza o brak kontrowersyjnych, politycznych tematów w filmie Herzog obruszył się wtedy i krzyknął ze sceny: "Jestem poetą, nie historykiem!".

Tak, jak we wcześniejszych dokumentach Herzoga, w "Herzog/ Gorbaczow" nie brakuje momentów humorystycznych. Premier Węgier w latach 1988-1990, Miklos Nemeth, opowiada, jak na przełomie dekad 80. i 90. postanowił zlikwidować drut kolczasty z muru granicznego między Węgrami i Austrią. Po jakimś czasie zadzwonił do niego ówczesny kanclerz Austrii i zaproponował wspólne zdjęcie przy rozbieranym ogrodzeniu. Okazało się jednak, że wojsko zdążyło już zlikwidować całe ogrodzenie. Wobec tego, do zdjęcia, ponownie zbudowano jego część.

Wbrew temu, co myśleli politycy, media jednak nie uznały faktu zlikwidowania drutu na granicy ich krajów za najważniejszy news dnia. W pierwszej informacji wieczornych wiadomości telewizyjnych w Austrii historyczne spotkanie polityków ustąpiło miejsca… newsowi o wysypie ślimaków na miejscowych polach.

Obok premiera Węgier w filmie wypowiadają się również m.in. Lech Wałęsa i jedna z kluczowych postaci administracji Ronalda Reagana James Baker.

Andre Singer powiedział widzom w Warszawie, że w listopadzie zeszłego roku film obejrzał sam Gorbaczow. Na pytanie czy mu się podobał, odpowiedział: "dobry film, pełen przygód, jak moje życie".

W filmie jest jedna scena, w której pojawia się prezydent Władimir Putin. Widać go na pogrzebie żony Gorbaczowa Raisy. Herzog i Singer wykorzystali też fragmenty z materiału filmowego sprzed lat, który o Gorbaczowie zrealizował Witalij Manski.

Podczas festiwalu Millenium Docs Against Gravity można obejrzeć inny film Manskiego, "Świadkowie Putina", którego głównym bohaterem jest prezydent Rosji Władimir Putin.

Rosyjski dokumentalista, twórca m.in. "Pod opieką wiecznego słońca" o życiu w Korei Północnej, oparł "Świadków Putina" na materiałach filmowych zarejestrowanych podczas kampanii prezydenckiej Putina 20 lat temu. W 1999 roku, jako szef departamentu dokumentalnego rosyjskiej telewizji publicznej był bardzo blisko Putina i innych najważniejszych osób w państwie. Manski towarzyszył Putinowi podczas podróży, wizyt gospodarskich, ale też w prywatnych sytuacjach. Rozmawiał z nim twarzą w twarz, w gabinecie, samochodzie. Oglądamy jak Putin odwiedza swoją dawną szkolną nauczycielkę, jak pływa w basenie, bawi się z psem.

20 lat temu Manski zmontował z tego film pokazujący skromnego, pracowitego i troszczącego się o przyszłość swojego kraju polityka. Dziś reżyser przyznaje, że jego zdjęcia przyczyniły się do ocieplenia wizerunku Putina, pokazania go jako wyjątkowego przywódcy. "Zapłaciłem cenę za to, że naiwnie myślałem, że jestem tylko świadkiem wydarzeń" – powiedział po premierze "Świadków Putina".

Realizując nowy film, inaczej spojrzał na materiał nakręcony w 1999 roku. Choć jego żona na zdjęciach z tamtego okresu z przerażeniem wypowiada się o przyszłej Rosji pod rządami Putina, to Manski wtedy jeszcze nie przypuszczał, że przejdzie do opozycji bohatera swojego filmu. Do opozycji przeszła również większość sztabu wyborczego Putina, który poznajemy w filmie. Poza Dmitrijem Miedwiediewem, który został prezydentem Rosji między drugą a trzecią kadencją Putina, niemal wszyscy zostali po latach antagonistami Putina.

Manski przytacza słowa Putina, który zapewnia, że marzy mu się normalne życie po prezydenturze. Przywódca zakładał, że za kilka lat opuści Kreml i zastąpi go ktoś inny, bo na tym polega demokracja. Tak mówił 19 lat temu.

Od sylwestra 1999 roku do wyborów 25 marca 2000 roku Putin pełnił obowiązki prezydenta Rosji. Wybory wygrał, nie uczestnicząc w kampanii, przynajmniej w jego mniemaniu. W filmie Putin podkreśla, że nie interesują go debaty z innymi kandydatami, spoty wyborcze. Zamiast tego telewizja pokazywała jego liczne wizyty w różnych częściach Rosji, w zakładach pracy, jak brał udział w uroczystościach państwowych, odwiedzał weteranów wojny w Czeczenii. Do tego spotykał się z najważniejszymi politykami na świecie, m.in. z premierem Wielkiej Brytanii Tony'm Blairem.

Reżyser przypomina ataki bombowe z 1999 roku, do których dochodziło m.in. w Moskwie. W tym, wybuch ładunku w bloku mieszkalnym, w którym zginęły 94 osoby.

"Pamiętam wojskowe patrole na ulicach. W kraju zapanował strach, pod wpływem mediów ludzie na ulicach coraz głośniej domagali się rządów twardej ręki" – mówi w filmie Manski-narrator. Autor przypomina, że Putin został premierem 22 dni przed pierwszym zamachem.

Choć Manski podkreśla, że ani wtedy, ani teraz nie wierzy w udział Putina w zamachach, to "zamachy sprzyjały jego pozycji". Manski odwiedza z Putinem miejsce pierwszego wybuchu w Moskwie. Prezydent podkreśla, że nie wyobraża sobie, że ktoś mógł zaplanować taki zamach.

W wielu scenach w filmie pojawia się Borys Jelcyn, który wskazał Putina na swojego następcę, jak sam mówi, spośród 20 kandydatów. W jednym z ostatnich ujęć reżyser pyta Jelcyna o przywrócenie hymnu ZSRR przez Putina. "Trąci czerwonymi" odpowiada Jelcyn. "Te słowa wyrażają całą gorycz przywrócenia radzieckiej przeszłości" – komentuje Manski-narrator.

Można zobaczyć również zdjęcia z Siergiejem Michałkowem (autorem słów do hymnu) oraz jego synem, reżyserem "Spalonych słońcem" Nikitą Michałkowem. Obaj pracowali nad nową wersją hymnu.

W materiałach nakręconych w domu Jelcyna widać, jak ten czeka na wyniki pierwszych wyborów, w których o prezydenturę walczył Putin. W marcu 2000 roku kandydat wskazany przez Jelcyna wygrał zdecydowanie. Jelcyn próbował zadzwonić do niego z gratulacjami. Nie udało mu się połączyć z nowym prezydentem. Jelcyn został poinformowany, że Putin do niego oddzwoni. Nie doczekał się.

Szczegółowa rozpiska o pokazach obu filmów dostępna jest na stronie mdag.pl. W Warszawie, Wrocławiu, Lublinie, Katowicach i Bydgoszczy festiwal potrwa do 19 maja. W Gdyni do 24 maja.

Wojciech Przylipiak/PAP