Na premierę filmu przybyli także m.in. członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, twórcy filmu, marszałek Senatu Stanisław Karczewski oraz ministrowie, w tym wicepremier, minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz.
Producent filmu Maciej Pawlicki podkreślił, że film powstał dzięki ludziom, którzy bardzo chcieli, by powstał.
- Nie mogłem dłużej zgodzić się na te kłamstwa, które słyszeliśmy wokół tej sprawy. Ten film jest protestem przeciwko manipulacjom prawdą - powiedział Krauze tuż przed poniedziałkową premierą.
- To film fabularny, z tym, że wszystko, co dotyczy katastrofy było oparte na faktach - zaznaczył, dodając, że swój film realizował na podstawie pracy prawdziwych ekspertów – zarówno komisji parlamentarnej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, jak i konferencji smoleńskich”. - Korzystając z ich wiedzy, przedstawiłem to, co wydaje się dziś niepodważalne - mówił.
Jak przekonywał reżyser, jest takie stanowisko, że wszystko w tej sprawie zostało ustalone i żadne nowe fakty niczego nie zmienią. - Bardzo zależało mi, by ludzie nie wierzyli, że wszystko zostało ustalone, a jeśli pojawiają się nowe fakty, żeby zastanowili się, co się za tym kryje - dodał.
- To nie jest polityka - to niechęć do kłamstwa (…) Żyję w wolnej Polsce i nie mam ochoty uczestniczyć w kłamstwie, a to jest tego typu sprawa, w której nikt nie może być obojętny. Przyznał także, że "Smoleńsk" jest jego ostatnim filmem w karierze.
"Smoleńsk" ma "odkłamać historię"
Jak ocenił po projekcji filmu Jan Żaryn, historyk i senator, ten film powinni zobaczyć wszyscy Polacy. - Choćby dlatego, żeby przypomnieli sobie, jak to było. Odbieram ten film zarówno w kategoriach filmu dokumentalnego, jak i filmu fabularnego. Sama nagromadzona tam wiedza niech będzie powszechną, ponieważ nam się to należy, jako narodowi - zauważył. Jak dodał, największe wrażenie zrobiło na nim to, co w niebie się zdarzyło. - Długa jeszcze droga przed nami, żebyśmy zorientowali się, jako społeczeństwo polskie, jak do tego doszło - zaznaczył.
Aktor Jerzy Zelnik, występujący w "Smoleńsku", powiedział, że to film, który mówi tyle prawdy, ile na razie jest w naszym zasięgu. - To film z gatunku literatury faktu, paradokumentalnego. Nie oczekujemy po nim nagród na festiwalach filmowych. To film, który ma odkłamać współczesną polską historię - skomentował.
Joanna Lichocka, posłanka i członkini Rady Mediów Narodowych dodała, że obraz jest ciekawą próbą zmierzenia się z tym tematem. - To bardzo ważne, by Polacy mogli oglądać także takie filmy fabularne. To wstrząsający temat, są sceny chwytające za serce - oceniła.
Szkoły pójdą do kin?
O swoich wrażeniach z pokazu "Smoleńska" mówiła także minister edukacji narodowej Anna Zalewska. - Dzięki filmowi katastrofa smoleńska stała się tematem społecznym. Metamorfoza dziennikarki była szczególnie ważnym elementem – na postaci Niny pokazano, jak tamto wydarzenie zmieniło nawet tych, którzy uczestniczyli w manipulacjach - powiedziała. Jej zdaniem to film, który powinni zobaczyć polscy uczniowie.
- Bardzo często słyszę pytania, czy o katastrofie smoleńskiej powinno się mówić na lekcjach historii. To wszystko się wydarzyło, w związku z czym trzeba o tym mówić. Mam nadzieję, że w przyszłości poznamy całą prawdę na temat tamtych wydarzeń - dodała. Zdaniem szefowej resortu edukacji "Smoleńsk" - film fabularny - może być traktowany również jako obraz edukacyjny, biograficzny, dokumentalny.
Otwierając poniedziałkową uroczystość Jan Pospieszalski, publicysta i autor programów telewizyjnych i radiowych powiedział, że Smoleńsk zmienił nasze życie. - Najboleśniej i najtragiczniej doświadczyli tego bliscy ofiar. Ale również my wszyscy – zarówno ci, którzy uznali, że ważne jest, abyśmy wiedzieli co się stało, jak i ci, którzy od pierwszych chwil uważali, że już wszystko wyjaśniono – my wszyscy żyjemy w nowej rzeczywistości - podkreślił.