Ekipa "Wołynia" pracowała na planie przez ponad 70 dni, ale warto zauważyć, że zdjęcia rozłożone były na cały rok – tak, by pokazać cztery pory roku. W filmie jest około 130 ról aktorskich. Mówi się pięcioma językami – po polsku, ukraińsku, niemiecku, rosyjsku i w jidysz.

Reklama

Na festiwalu filmowym w Gdyni, na którym odbyła się konferencja z okazji końca zdjęć do "Wołynia", Wojciech Smarzowski zdradził, że główną bohaterką filmu będzie dziewczyna (Michalina Łabacz) wplątana w relacje z trzema mężczyznami: Ukraińcem, swoją pierwszą miłością, polskim bogatym gospodarzem, za którego ma wyjść z woli ojca, wreszcie z AK-owcem.

– Gdy kręciłem "Różę", obiecywałem sobie, że nie będę już więcej robił filmów historycznych – mówił Wojciech Smarzowski w Gdyni. – Reakcja na ten film spowodowała jednak, że zmieniłem zdanie i postanowiłem powrócić do tematyki historycznej. Dużo czytałem o wydarzeniach na kresach, aż natrafiłem na książkę "Nienawiść" Stanisława Srokowskiego. Kilka wątków z opowiadań w niej zawartych wykorzystałem w scenariuszu.

Opowiadana historia jest fikcyjna, ale zarazem bardzo mocno odnosi się do wydarzeń, które przez historyków określane są mianem "rzezi wołyńskiej". Film posiada liczne grono konsultantów – ekspertów z dziedziny tamtych wydarzeń, stosunków polsko-ukraińskich, od muzyki, języka. – Chciałem zrealizować film, który wzruszy i poruszy, opowie o naszej historii, może wywoła dyskusję – podsumowywał Smarzowski.