W latach 60. w naszej kinematografii pojawiło się kilkanaście filmów, których twórcy próbowali w kostiumie komediowym i scenerii ówczesnej prowincji diagnozować egzystencjalne problemy rodaków. To były liryczne opowieści podszyte melancholijną zadumą w stylu "Czerwonego i złotego" Stanisława Lenartowicza, które dobrze się ogląda również dziś.
"Cudowne lato" nawiązuje do nurtu sprzed ponad czterech dekad. Ryszard Brylski operuje na tych samych częstotliwościach liryzmu co Lenartowicz, a także późniejsi piewcy prowincji: Andrzej Barański i Leszek Wosiewicz. Reżyserowi udało się sportretować kawałek Polski powiatowej. Czujemy duszną atmosferę mikrospołeczności, w której wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a dziewczyna po maturze powinna jak najszybciej wyjść za mąż. Przed takim dylematem staje Kitka (błyskotliwy debiut Heleny Sujeckiej), o której względy rywalizują syn miejscowego krezusa branży pogrzebowej (Pawlicki) oraz zatrudniony w warsztacie jej ojca ubogi kamieniarz (Łukasiewicz). Wychowana przez surowego ojca dziewczyna nic nie umie i nie wie, co dalej ze sobą zrobić. W podjęciu decyzji próbuje jej pomóc duch matki (Katarzyna Figura)...
I właśnie o ten głos z zaświatów mam do reżysera tej historii o dojrzewaniu – do dorosłego życia, miłości, przyjaźni i wybaczenia – pretensje. Po cepeliowsku ubarwia narrację i niewiele do niej wnosi.
CUDOWNE LATO | Polska 2010 | reżyseria: Ryszard Brylski | dystrybucja: TiM Film Studio
Reklama