"Gamer"
USA 2009; Reżyseria: Mark Neveldine, Brian Taylor; Obsada: Gerard Butler, John Leguizamo, Michael C. Hall; Dystrybucja: Forum Film; Czas: 94 min; Premiera: 23 października; Ocena 3/6
Reżyserski tandem: Mark Neveldine – Brian Taylor opowiada o wizji rzeczywistości pożartej przez fikcję komputerowej gry. Armia desperatów w beznadziejnej życiowej sytuacji zgodziła się dobrowolnie sprowadzić do funkcji kukiełek w grze „Społeczeństwo, przypominającej skrzyżowanie „Simsów” dla dorosłych z „Second Life”. Natomiast do gry „Zabójcy” – rzeźni w klimacie „Quake’a” werbowani są więźniowie z cel śmierci. Ten, który przeżyje 30 rund, ma szansę zyskać wolność. Niejaki Kable (dobry Gerard Butler) jako pierwszy ma na to szansę. Tylko cztery bitwy dzielą go od ułaskawienia. Tyle, że demiurg wirtualnego świata Ken Castle (świetny Michael C. Hall – czyli serialowy Dexter), za wszelką cenę stara się do tego nie dopuścić, chcąc ukryć grzechy przeszłości i demoniczne plany na przyszłość.
p
„Gamer” łączy elementy antyutopii, kreując wizję dekadenckiej apokalipsy tu i ówdzie zapożyczoną, niespójną. Intelektualnie zmierzyć się z technopolem twórcy nie zdołali, ale nadali mu plastyczny kształt przekonująco demonizujący sztuczne raje. Szkoda tylko, że ich film nie tylko udaje grę komputerową, ale długimi momentami się w nią zamienia. Pomysłowo to nakręcone, ale jednak żenująco słabe.
Znacznie ciekawiej robi się, gdy z gry przenosimy się do realu obserwując jego chłodną apatię albo pozór hedonistyczej ekstazy. Jest to jakaś niegłupia diagnoza, choć nagięta do prostych ram to jednak usiłująca przekonać do realności cyberzagrożeń. Nachalnie, demagogicznie, ale sprawnie i z klimatem.