"Janosik. Prawdziwa historia"
Czechy, Polska, Słowacja, Węgry 2009 2009; Reżyseria: Agnieszka Holland, Kasia Adamik; Obsada: Vaclav Jiracek, Ivan Martinka, Michał Żebrowski, Maja Ostaszewska, Katarzyna Herman; Dystrybucja: Syrena; Czas: 140 min; Premiera: 4 września; Ocena 4/6



To zaleta najpierwsza. Podtytuł „historia prawdziwa” obiecuje zerwanie z baśniowymi kliszami. Taki był też zamysł scenarzystki, Evy Borusovicovej, która oparła się na faktach, a nie ludowych klechdach. W efekcie, w filmie udało się reżyserkom odtworzyć światoobraz XVIII-wiecznych górali z polsko-słowackiego pogranicza w sposób spójny i wiarygodny, udało się zrekonstruować kulturowy, obyczajowy i mentalny krajobraz. Holland i Adamik owszem dbają o malowniczość, ale wydobywają ze świata przedstawionego piękno i brzydotę, historyczny fatalizm i zmysłową intensywność. Dbają o wyrazistość najdrobniejszych detali, unikając przy tym osunięcia się w góralską cepeliadę. Ciupażki wprawdzie nieraz idą w ruch, gęśle przygrywają żwawo w rytm zbójnickiego, nie ma to jednak nic wspólnego z folklorystyczną pocztówką z „murowanej piwnicy”, w której tańcowali zbójnicy w serialu Passendorfera.

W filmowanych rozedrganą kamerą wiejskich zabawach, lotach ponad górskimi szczytami, ukradkowych spojrzeniach w mrok ciasnych izb odbija się i fascynacja tym światem, i chęć zlepienia z okruchów jego jak najbardziej kompletnego modelu mieszającego realizm z wizyjnością, magią, religią i realistycznego. Zbójeckie rytuały, włosy upięte w efektowne warkoczyki, czyniące uroki wiedźmy i babcie przyrządzające lecznicze wywary z końskiego łajna, wizje Matki Boskiej z gorejącym sercem i szatana w postaci Chrystusa w góralskim kapeluszu, spasieni bogacze, cesarscy pachołkowie, martwe niemowlę z odciętym przyrodzeniem, odważna jak na polskie kino erotyka, tortury, wieszanie za żebro. Wszystkie te wątki wyjęte z kompletnie niby różnych bajek funkcjonują na równych prawach, składając się w kolorową mieszankę stylów i konwencji, którą reżyserskiemu tandemowi udało się sprawnie połączyć w opowieść, z jednej strony wierną historycznym faktom, z drugiej docierającą do źródeł rodzącej się legendy.

Reklama

p

Film Holland i Adamek jest świetnie zrobiony, wizualnie efektowny, ma świetnie napisane dialogi (bez gwarowej stylizacji), znakomita jest muzyka Antoniego Łazarkiewicza, czegoś w nim jednak brakuje. Przede wszystkim jakiejś gatunkowej wyrazistości. Mieszanina stylów gubi co chwila rytm i tempo. Wątek przygodowo-awanturniczy rozrywa się na serię mało spektakularnych rabunków obciążonych ciężarem nieprzekonującego patriotyczno-społecznego wątku. Janosik zaczyna rabować właściwie z nudów. Gdy zapał związany z udziałem w powstaniu Rakoczego nieco stygnie, gdy udaje mu się wykręcić od wojska, wypasanie owiec wydaje mu się odrobinę nużące. Zostaje więc harnasiem bandy w miejsce przyjaciela, który wybrał rodzinne pielesze. A ponieważ ma talent, dobrze strzela, a w dodatku sprawiedliwy z niego człowiek, miejscowa ludność szybko zaczyna Janosika mitologizować, przypisując mu nadprzyrodzone cechy. Zupełnie do konwencji nie pasują sceny wizyjne wywołujące efekt komiczny miast zamierzonej metafizycznej dygresji. Poza tym w przesłanie, że wszyscy zbójnicy marzą o domowym cieple, tyle że kobiety przywodzą ich do zguby, też nie wypada na ekranie do końca przekonująco, bo wyboru między prywatnym szczęściem a służbą właściwie nie ma.

Świetnie za to spisują się w nowym „Janosiku” aktorzy. Wprawdzie chłopięcego, metroseksualnego Vaclava Jiracka początkowo trudno zaakceptować jako antytezę dla supermęskiego Marka Perepeczki, ale koniec końców udaje się słowackiemu aktorowi jakoś tę wrażliwą wersję Janosika wybronić. Bardzo dobry jest też Michał Żebrowski w roli zdrajcy Huncagi, który by sam siebie wybielić, okazuje się pierwszym apostołem legendy tego, którego zdradził. Tyle że niewiele z tego ostatecznie wynika.

Mity na nowo jest sens opowiadać po to, by nadać im jakieś nowe znaczenie. Tymczasem z mitycznej demitologizacji przeprowadzonej przez Holland i Adamik trudno wywnioskować, kim miałby być dziś dla nas Janosik i po co właściwie się jego historię na nowo opowiada. Z filmu wynika, że tylko po to, by oddać Słowakom co słowackie i udowodnić, że Juraj Janosik nie był Robin Hoodem.