"Stan gry" (aka "State Of Game")
USA, Wielka Brytania 2009; reż. Kevin Macdonald; obsada: Russell Crowe, Jason Bateman, Rachel McAdams, Ben Affleck, Helen Mirren; dystrybucja: UIP; Czas: 118 min, Premiera: 29 maja; dystr. UIP

p

W zapyziałej dżinsowej koszuli, z tłustymi włosami i wyhodowanym przez 15 lat reporterskiej pracy imponującym mięśniem piwnym (choć w filmie Crowe ma wyraźną słabość do whisky, którą pieszczotliwie nazywa irlandzkim winem) Cal McAffrey reprezentuje starą dziennikarską szkołę. Jest reporterską gwiazdą – tropicielem politycznych afer w „Washington Globe”, w zespole pod wodzą twardej szefowej (Helen Mirren). „Stan gry” to wciągająca opowieść o kulisach takiej właśnie diabolicznej sprawy. Kevin Macdonald („Ostatni król Szkocji”) bardzo sprawnie prowadzi akcję opartą zresztą na brytyjskim sześcioodcinkowym miniserialu BBC z 2003 roku.

Reklama

Jak na thriller przystało, mamy intrygę na najwyższych politycznych szczeblach. Tym razem historia dotyczy kongresmena Stephena Collinsa (Ben Affleck). Powszechnie wiadomo, że nierozważny romans może zniweczyć karierę niejednego oficjela. Ale Collins nie tylko z tym ma problem. Kochanka ginie w niewyjaśnionych okolicznościach i to nie będzie ostatni trup. Do tego kongresmen przewodzi komisji śledczej badającej współpracę rządu z prywatną korporacją militarną wspierającą interwencję na Bliskim Wschodzie. Gdy okaże się, że ktoś powiązany z badaną firmą kiedyś uratował Collinsowi życie i do dziś się z nim przyjaźni – film z poziomu politycznego thrillera przejdzie w sferę udanie rozgrywanych niuansów psychologiczno-moralnych dotyczących nie tylko relacji międzyludzkich, ale też etyki zawodowej oraz kondycji mediów i ich roli w kształtowaniu politycznego wizerunku. Mniej tu efektownych pościgów i strzelanin, więcej za to realizmu. Nie jest to kino rewolucyjne, ale dobrze zrobiona rozrywkowa produkcja, która w swojej klasie nie ma się absolutnie czego wstydzić.