W drugim tomie sagi rodzeństwo Pevensie powraca do Narnii tysiąc lat po swej pierwszej wizycie. Wciąż trwa pamięć o ich bohaterskich czynach i o Aslanie, który Nie Jest Oswojonym Lwem. Zły król Miraz bezprawnie rządzi królestwem, zamiast swego siostrzeńca Kaspiana (Ben Barnes). Uciskane ludy żądają sprawiedliwości, a ścigany książę pragnie odzyskać tron. Przybycie legend z odległej przeszłości, wspominanej jako złota era Narnii, gdy po tej ziemi chodziły jeszcze magiczne mówiące zwierzęta, jest szansą na zmiany. Co jednak może czworo dzieci wobec wielkiej armii, zwłaszcza gdy Aslan pada ofiarą podstępnej czarownicy?
Jest tu na pozór wszystko, czego od takich produkcji oczekujemy: wartka narracja, atrakcyjna scenografia i efekty specjalne. Jest poświęcenie, heroizm i triumf tych, którym kibicujemy. A jednak trudno się wzruszyć. Wszystko w "Księciu Kaspianie" jest jak owinięte folią z celuloidu. Patrzymy na rozwój zdarzeń zdystansowani, oddzieleni od bohaterów. Adamson, myślę, miał dobre intencje, bo szanuje literę powieści. Czegoś jednak zabrakło.