Kiedy przed 17 laty żółwie ninja pojawiły się po raz pierwszy na wielkim ekranie, z miejsca zawojowały świat. Tłumy ciągnęły do kin, by zobaczyć jak człekopodobne gady walczą, wygłupiają się i jedzą pizzę. Twórcy wchodzącego właśnie do Polski animowanego filmu "Wojownicze żółwie ninja” nie mieliby nic przeciwko ponownemu wznieceniu fali globalnej żółwiomanii. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, kina zazielenią się bohaterami w skorupach, a kasy - milionami dolarów zysku.

Podobnie jak w trzech poprzednich kinowych filmach o sympatycznych gadach w najnowszym filmie cztery żółwie znów zostaną poddane działaniu radioaktywnego związku, a potem w wyniku mutacji nabiorą ludzkich cech. Pod okiem podobnie poprawionego genetycznie szczura przechodzą trening ninjitsu. Od tej pory, jako rycerze ninja, będą chronić Nowy Jork przed złoczyńcami, a czas wolny od walki i ćwiczeń uatrakcyjniać sobie jazdą na deskorolce i zajadaniem się pizzą.

Zgodnie z intencjami Kevina Eastmana i Petera Lairda, autorów pierwszego komiksu o żółwiach ninja (1984), opowiastka miała wykpiwać klisze powielane w opowieściach graficznych: zamaskowanych superbohaterów, radioaktywne środki, które wbrew zdrowemu rozsądkowi przydają herosom cudownych mocy i wreszcie disneyowski topos zwierzęcych antropomorfów.

Żółwie wypłynęły z otchłani komiksowego undergroundu za sprawą telewizyjnego serialu animowanego, którego emisję rozpoczęto w 1987 roku. Rok później zareagował przemysł zabawkowy, zasypując rynek podobiznami zielonych gadów. Ogólnoświatową sensację wywołał jednak dopiero film kinowy "Wojownicze żółwie ninja” (1990). Od tej pory postaci stworzone jedynie dla wygłupu pojawiały się w grach, książkach, tekstyliach, na małym i dużym ekranie. W fenomenie gadzich zuchów dopatrywano się idealnego przykładu marketingowej manipulacji, służącej zawładnięciu umysłami dzieciarni i drenowaniu portfeli rodziców. Faktycznie, z biegiem czasu gady straciły dawny charakter.

W produkowanych masowo komiksach i odcinkach animowanych seriali brakowało oryginalnego, mrocznego klimatu oraz autoironii. Same postaci, początkowo rysowane ostrą kreską, ugładzono i dopasowano do zgoła disneyowskiej sztancy. Najnowszy film, wyreżyserowany przez Kevina Munroego, nada sympatycznym bohaterom tylko plastyczną głębię. Bo żółwie ninja są tylko i aż dostarczycielami rozrywki, którzy z jednakowym powodzeniem walczą w obronie sąsiedztwa, jak i o finansowe wpływy. Nie muszą troszczyć się o nic więcej - ich miejsce w historii popkultury jest nienaruszalne.







Reklama