Podupadła fabryczka skarpet we współczesnym Montevideo. Życie Jacoba, szefa firmy, to rutyna: śniadanie w podłej restauracji, otwarcie rolety zakładu, przywitanie z zasłużoną pracownicą Martą, odpalenie świateł i maszyn, herbata, powitanie pozostałych dwóch zatrudnionych kobiet pytających tradycyjnie o pozwolenie na włączenia radia, trochę roboty papierkowej. Przy wyjściu Marta sprawdza paniom torby - czy nie wynoszą skarpetek.

Reklama

To nie tylko najbardziej zaufany człowiek w firmie Jacoba, lecz także najbliższa mu osoba w jego smutnym, samotnym, monotonnym życiu. Bliższa niż brat Herman, który przed laty wyemigrował do Brazylii, gdzie również założył fabrykę skarpet, i prowadzi ją z większymi sukcesami. W ogóle powodzi mu się lepiej - ma żonę i dzieci, sporo podróżuje. Gdy przed rokiem umarła ich matka, Herman nie miał czasu na pogrzeb. Teraz przybywa na uroczystość wzniesiena jej nagrobnego pomnika - macewa (rodzina jest żydowska). Zazdrosny o sukcesy brata Jacob prosi Martę, by na czas wizyty (wizytacji?) udawała jego żonę.

Przyjazd szarmanckiego mężczyzny zaburzającego odwieczne status quo uwalania w Marcie kobietę zdolną do uśmiechu, żartów czy nawet flirtu. Gorzej z Jacobem, który w pojedynku z bratem obrywa już podczas przedmeczowej "wymiany skarpetek" na lotnisku. Potem ustawia się w defensywie i agresywnie kontruje, odbijając się jednak od dobrze ustawionego charakteru Hermana (metafory piłkarskie nieprzypadkowe - Jacob jest zagorzałym kibicem podrzędnej lokalnej drużyny). Film nie ma aspiracji bycia studium psychologicznym a la Bergman czy Altman, to raczej znakomita partia szachów na społecznej miniplanszy.

O wprowadzeniu filmu "Whisky" na nasze ekrany można powiedzieć: lepiej późno niż wcale. Od czasu pierwszych projekcji w Polsce podczas festiwali (Era Nowe Horyzonty 2004) film zdążył już trafić do telewizji (luty 2006), a reżyser Juan Pablo Rebella popełnić samobójstwo. "Whisky" było jego drugim i ostatnim wspólnym przedsięwzięciem z Pablo Stollem. Szkoda, bo duet Rebella - Stoll znakomicie się zapowiadał. W pokazywanym także u nas debiucie tej pary "25 watów" można było wyczuć młodzieńcze fascynacje buntowniczymi Amerykanami: Jimem Jarmuschem, Kevinem Smithem czy Richardem Linklaterem.

Reklama

"Whisky" jest dojrzalsze, nie zajmuje się młodzieżą, tylko ludźmi w kwiecie wieku, nie eksperymentuje z formą. Przypomina dokonania europejskich miłośników filmowej równowagi i ciszy - outsiderów Otara Iosselianiego oraz Akiego Kaurismakiego. Dla miłośników takiej estetyki, Ameryki Łacińskiej czy - po prostu - dobrego kina bez akcji "Whisky" to film obowiązkowy.