Nie wiem, jak doszło do "Jesiennej sonaty". Dlaczego nagle się pojawiła i wygląda, jak wygląda, zupełnie jak sen? - tłumaczył Bergman. No właśnie. Jak sen. Jeden z kolejnych Bergmanowskich koszmarów, w które wpisana zostaje jeszcze jedna rodzinna psychodrama. Tym razem z matką i córką w rolach głównych.

Reklama

Matka Charlotta jest światowej sławy pianistką, która wiele lat temu opuściła rodzinę, poświęcając całe życie sztuce. Córka Eva wyszła za mąż za Victora, który jest pastorem, i zamieszkała na szwedzkiej prowincji. I właśnie Victor występuje tu jako supernarrator. Inicjuje całą opowieść, opowiadając o uczuciach, jakie żywi do żony. Ona pisze właśnie list do matki, zapraszając ją w odwiedziny. I matka przyjeżdża. A że po Bergmanie trudno spodziewać się sielanki, po powitalnych zachwytach i łzach radości szybko pojawia się pierwsza bariera.

Matka dowiaduje się, że w domu jest jeszcze druga z jej córek - upośledzona i oddana przed laty do szpitala psychiatrycznego Helena. Reaguje paniką maskowaną profesjonalnym chłodem. Maskowaną z trudnością, bo spirala skrywanego żalu rozkręca się szybko. Wychodzą na jaw kolejne tragedie z przeszłości: choroba Heleny, śmierć małego synka Evy. W kulminacyjnej rozmowie Eva odsłania w końcu swoje duchowe rany. Opowiada o traumie spędzonego bez matki dzieciństwa. O tym, że matka zmusiła ją do usunięcia ciąży. Oskarża Charlottę o uczuciowe kalectwo, egoizm, brak miłości, której nigdy nie zaznała, zaniedbywanie rodziny. Ta broni się słabo i oskarża Evę o nieumiejętność wybaczenia, wyznaje też własny lęk wobec poczucia wyższości córki.

Swoim zwyczajem Bergman odziera bohaterki z pozorów, doprowadza do konfrontacji okrutnej i bezkompromisowej. Ale też daje im odrobinę kruchej nadziei. Tyle że ta jest największą słabością "Jesiennej sonaty". Bo choć czarują zdjęcia Svena Nykvista, choć Bergman doprowadza do perfekcji metodę wydobywania emocji z misternej gry zbliżeń twarzy, to ta Bergmanowska psychodrama nie ma ani emocjonalnej siły "Szeptów i krzyków", ani przenikliwości "Scen z życia małżeńskiego". Rozegrana w serii dialogów rażących momentami teatralnością nie wywołuje wstrząsu. Ogląda się to dzisiaj nie jak Bergmana samego, ale dzieło w bergmanowskim stylu. Jedynie dla koncertu aktorek: Liv Ullmann i Ingrid Bergman warto sobie dziś ten film przypomnieć.


"Jesienna sonata", Niemcy 1978; Reżyseria: Ingmar Bergman; Obsada: Liv Ullmann, Ingrid Bergman, Lena Nyman, Halvar Bjork; Dystrybutor: Gutek Film; Czas: 93 min.


Reklama