To będzie rok sequeli, kontynuacji i kolejnych odsłon. Producenci filmów postawili na widzów z syndromem inżyniera Mamonia, czyli takich, którzy lubią melodie, które już słyszeli. Czekają nas więc nowe odsłony „Irona Mana”, sagi „Zmierzch”, „Toy Story” czy „Harry’ego Pottera”.
Dla równowagi Polscy dystrybutorzy pokażą interesujące produkcje, które zrobiły sporo zamieszania na prestiżowych imprezach międzynarodowych. Na naszym podwórku najwięcej powinno się zdarzyć do maja, kiedy odbędzie się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Dopiero w nadchodzącym sezonie trafią do nas filmy, o których było głośno na ubiegłorocznych festiwalach filmowych. Część z nich to zresztą tytuły, które otrzymały nominacje do Złotych Globów i często są wymieniane w kontekście nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Szczególnie warto zwrócić uwagę na film "Była sobie dziewczyna" - wspólne dzieło scenarzysty Nicka Hornby i reżyserki Lone Scherfing („Włoski dla początkujących”), który trafi do nas w marcu. Przepyszna, słodko-gorzka historia fascynacji młodej dziewczyny starszym bon vivantem osadzona w swingującym Londynie lat 60. W głównej roli urocza Carrey Mulligan (nominacja do Globu), obok niej m.in. Peter Sarsgaard, Alfred Molina, Rosamund Pike.
Nieznane są daty premier dwóch znakomitych filmów, które koniecznie powinny do nas trafić: sensacji zeszłorocznego Sundance: „Precious”, i nagrodzonego za rolę męską (Colin Firth) w Wenecji „A Single Man” Toma Forda.
Pierwszy to ekranizacja wydanej w 1996 roku powieści „Push” autorstwa nowojorskiej poetki i pisarki Sapphire. Akcja rozgrywa się w 1987 roku i opowiada historię 16-letniej czarnoskórej dziewczyny Claireece „Precious” Jones, która właśnie spodziewa się drugiego dziecka z własnym ojcem. Apodyktyczna, czasami sadystyczna matka dziewczyny za molestowanie wini sama Precious, która „odebrała” jej ukochanego faceta. Historia Precious to nie kolejni „Młodzi gniewni” ani ckliwa bajka o odbudowywaniu relacji z rodziną. Jest brutalna. A życie dziewczyny to większe piekło, niż ktokolwiek normalny mógłby sobie wyobrazić.
"A Single Man" jest debiutem reżyserskim Toma Forda (znany projektant przez wiele lat ubierał agenta 007) i pokazuje 24 godziny z życia mężczyzny, który zamierza popełnić samobójstwo. Jest początek lat 60., Ameryka żyje groźbą III wojny światowej, ZSRR rozmieszcza swoje rakiety na Kubie. Jednak Geoge’a – wykładowcę literatury na kalifornijskim uniwersytecie (Firth) - mało to obchodzi. Niedawno w wypadku samochodowych stracił partnera, z którym spędził 16 lat. Rodzina zabroniła mu przyjechać na pogrzeb. Z angielską porządnością i precyzją na granicy śmieszności planuje więc swoją śmierć.
Doskonały film o miłości, stracie, o tym, że istniejemy tylko w innych ludziach i dzięki nim. Wizualnie wysmakowany, doskonale balansujący między scenami realistycznymi i wizyjnymi, pięknie zaprojektowany obraz z muzyką polskiego kompozytora Abla Korzeniowskiego, równoważy ciężar tematu cierpkim humorem.
Z pewnością doczekamy się w tym roku odkładanych kilka razy premier najnowszych filmów Woody’ego Allena „Jakby nie było”, w którym reżyser wraca do nowojorskich klimatów, i „Para na życie” Sama Mendesa - historia pary, która podróżuje po całych Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu miejsca, gdzie będzie mogła się osiedlić i wychować swoje nienarodzone jeszcze dziecko.
Już w zapowiedziach dystrybutorów znalazły się: triumfator nominacji do Złotych Globów „W chmurach” Jasona Reitmana z Georgem Clooneyem w głównej roli. Bohaterem jest Ryan Bingham, człowiek od brudnej korporacyjnej roboty - spec w dziedzinie zwalniania ludzi, którego wzywają firmy mające kłopoty z przekazywaniem pracownikom złych wiadomości.
Ryan ma dość oryginalne hobby - maniakalnie kolekcjonuje wszelkie karty stałych klientów i programy lojalnościowe, a jego największym marzeniem jest zgromadzenie rekordowej liczby mil lotniczych, która pozwoli mu dołączyć do elitarnego, składającego się zaledwie z kilku osób, klubu najlepszych użytkowników linii lotniczych. W kontaktach z ludźmi mężczyzna kieruje się dokładnie odwrotną zasadą: zero zobowiązań, żadnego przywiązywania się.
Warto też czekać na „Invictus” - najnowszy film Clinta Eastwooda, w którym Nelsona Mandelę zagra Morgan Freeman, a partneruje mu Matt Damon.
Tego drugiego będzie można zobaczyć także w „Intrygnacie” - pokazywanej premierowo na festiwalu w Wenecji produkcji Stevena Soderbergha.
Wśród najbardziej oczekiwanych premier roku są też na pewno: zdobywca Grand Prix w Cannes„Prorok” (już za parę tygodni), „Limits of Control” Jima Jarmuscha oraz ostatnie dzieło braci Coen - komedia „Serious Man” z Michaelem Stuhlbargiem w roli Larry'ego Gopnika.
Warto także zwrócić uwagę na „Człowieka, który gapił się na kozy” Grata Heslova z Georgem Clooneyem w głównej roli. Ta adaptacja opartej na faktach książki Jona Ronsona opowiada historię specjalnej jednostki wojskowej, której członkowie mieli rzekomo zdolności parapsychologicznie (Ronald Regan osobiście podpisał dofinansowanie badań nad nadprzyrodzonymi umiejętnościami dla amerykańskiego wojska!). Szalona, hippisowska komedia w doborowej obsadzie (Jeff Bridges, Kevin Spacy, Evan McGreggor) odsłania absurdy wojskowości i wojny lepiej niż wszystkie produkowane masowo agitki razem wzięte.
O największe wpływy finansowe powalczą w tym roku kontynuacje sprawdzonych hitów. „Seks w wielkim mieście 2”,„Iron Man 2” (Mickey Rourke i Johansson w obsadzie), „Opowieści z Narnii: Podróż wędrowca do świtu”, „Harry Potter i insygnia śmierci”, „Zaćmienie” (trzecia część sagi „Zmierzch”).
To będzie też rok fantastycznych pojedynków antycznych bohaterów, postaci z kultowych gier komputerowych, potworów i upiornych wersji baśni dla dzieci.
Od kilku miesięcy cała zachodnia prasa filmowa przygląda się przygotowaniom „Starcia tytanów” (polska premiera 9 kwietnia) - opartym na greckiej mitologii wysokobudżetowym kinie z Samem Worthingtonem, Liamem Neesenem, Ralphem Finnesem i pamiętaną z ostatniego Bonda Gemmą Arterton.
Wiele emocji budzi też filmowa wersja słynnej gry „Książę Persji”, reżyseruje Mike Newell, w roli tytułowej Jake Gyllenhaal. Z kolei Benicio del Toro pojawi się na naszych ekranach jako „Wilkołak”.
Oczywiście miłośnicy wizualnych szaleństw czekają na „Alicję w krainie czarów” Tima Burtona (zdjęcia zrobił polski operator Dariusz Wolski). W roli Alicji młoda australijska aktorka polskiego pochodzenia Mia Wasikowska, obok niej ulubieńcy Burtona: Helena Bonham Carter, Johnny Depp oraz Chistopher Lee i Anne Hathaway.
Twórca „Osady” i „Szóstego zmysłu” M. Night Shyamalan przygotował „Ostatniego władcę wiatru” - pierwszą część wystawnej trylogii dla młodzieży, opartą na mitycznej walce czterech żywiołów.
Zaś reżyser ostatniego „Batmana” Chris Nolan szykuje fantastyczno-naukową produkcję, której szczegóły są trzymane w tajemnicy. Wiadomo tylko, że główną rolę w jego„Inception” gra Leonarda DiCaprio.
Wiele szumu narobi też „Robin Hood” Ridleya Scotta. Wielokrotnie przerabiany scenariusz (z początku Russell Crowe miał grać podwójną rolę), ostatecznie będzie się trzymał litery klasycznej do legendy o księciu złodziei.
Emocje budzi też premiera „Dziewięć” - długo oczekiwanego filmu twórcy „Chicago” Roba Marshalla. Musical oparty na znakomitej książce i sztuce Arthura Kopita, która zainspirowała Federico Felliniego do zrobienia „8 i pół”, opowiada o losach reżysera, który podczas realizacji swojego dziewiątego filmu próbuje poukładać na nowo swoje życie zawodowe i osobiste. Obok nominowanych aktorów w mniejszych rolach wystąpiły same sławy: Sophia Loren, Nicole Kidman i Judi Dench.
Szczególnie warto czekać na projekty wybitnych reżyserów, które będą miały premierę na festiwalu w Berlinie. Pierwszym z nich jest „Wyspa tajemnic” Martina Scorsese - oparta na powieści Dennisa Lehane’a (ekranizowano wcześniej jego „Rzekę tajemnic” i „Gdzie jesteś, Amando?”) fabuła, której akcja dzieje się w odciętym od świata szpitalu psychiatrycznym.
Drugim wartym uwagi tytułem jest „Ghost Writer” Romana Polańskiego – adaptacja książki Roberta Harrisa o pisarzu, który ma anonimowo dokończyć pamiętniki byłego brytyjskiego premiera, ale odkrywa przy okazji sekrety, które stanowią zagrożenie dla niego samego.
Produkcje dla dzieci, które w większości przypadków okazały się hitami w ubiegłym roku, w nadchodzącym sezonie też zapowiadają się bardzo ciekawie. Już w lutym jedna z najbardziej oryginalnych produkcji dla dzieci w ostatnich czasach - wykonany tradycyjną, poklatkową metodą „Fantastyczny Pan Lis” Wesa Andersona.
Będący ekranizacją słynnej w anglojęzycznym świecie książki Roalda Dahla, to mimo pozorów staroświeckiej animacji lalkowej dla dzieci, obraz wywrotowy. To właściwie ambitne dzieło dla mających kłopoty z dorastaniem dorosłych. Choć reżyser zasłania się formułką, że zabrał się za adaptację „Pana Lisa”, ponieważ w dzieciństwie to była pierwsza książka, którą posiadał na własność, ten film tematycznie doskonale wpisuje się w jego artystyczną drogę. Podobnie jak w znakomitym „Genialnym klanie”, „Pociągu do Darjeeling” czy „Rushmore” Anderson skupia się na relacjach rodzinnych, niedojrzałości ludzi do związków i posiadania dzieci. Postaci, choć tym razem zapożyczone z literatury animowane zwierzęce, to wciąż ci sami bohaterowie nieradzący sobie z tak zwaną dorosłością i wiążącą się z nią odpowiedzialnością.
Na staroświecki urok i tradycyjną animację postawili też twórcy „Księżniczki i żaby”, która od kilku tygodni podbija zachodnie box office'y.
Do kin wraca kilka sprawdzonych pomysłów: „Toy Story” – trzecią odsłonę hitu dla dzieci stworzyła wprawdzie inna ekipa niż dwie poprzednie, ale z pewnością będzie to kolejny dochodowy projekt studia Pixar.
Po raz czwarty spotkamy też „Shreka”, a podobne mu stwory stały się bohaterami „Planety 51”. W tej animacji to ludzie będą czarnymi charakterami.
Z kolei ekipa odpowiedzialna za „Shreka” proponuje „Jak wytresować smoka” - epicką animację, której akcja kręci się wokół postawnych i nieustraszonych wikingów oraz mitycznych smoków. Film będzie pokazywany również w Imaksach.
Nasi twórcy zapewne będą spieszyli się, by skończyć filmy na maj. Wtedy odbywa się, po raz pierwszy w nowym terminie, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Wreszcie na wiosnę zobaczymy nowy film Jacka Koprowicza „Mistyfikacja”, który wstępnie był planowany na zeszły rok. Twórca „Medium” po wielu latach milczenia proponuje opowieść o tym, co by było, gdyby Witkacy (Jerzy Stuhr) sfingował swoją śmierć i przeżył wojnę (więcej o filmie >>).
Zobaczymy też nowy obraz Filipa Bajona, który powraca na ekran „Ślubami panieńskimi” w gwiazdorskiej obsadzie: Borys Szyc, Maciej Stuhr, Robert Więckiewicz, Marta Żmuda-Trzebiatowska i Anna Cieślak.
Z kolei Juliusz Machulski proponuje wampiryczną komedię „Kołysanka”, Jan Jakub Kolski rozpoczął na jesieni zdjęcia do „Wenecji” na podstawie prozy Włodzimierza Odojewskiego, a Janusz Majewski osobistą historię dorastania i dojrzewania chłopca Ludwika w okresie wojny i pierwszych powojennych lat - „Mała matura 1947”.
Ciekawie zapowiadają się też debiuty fabularne: „Sala samobójców” Jana Komasy (jeden z twórców „Ody do radości”) i „Lęk wysokości” Bartosza Konopki. Reżyser, którego dokument „Królik po berlińsku” jest na oscarowej shortliście, opowiada o młodym reporterze telewizyjnym (Dorociński), który dowiaduje się, że jego ojciec (Krzysztof Stroiński) trafił na oddział psychiatryczny, a on jest jedyną osobą, która może mu pomóc.
Jeszcze w styczniu trzeba wybrać się na najnowszy obraz Jacka Borcucha "Wszystko, co kocham" (premiera kinowa 15 stycznia). Przywołujący atmosferę początku stanu wojennego film o miłości mimo wszystko, kiedy jeszcze - jak donoszą plakaty filmowe - "miała smak oranżady", powalczy o nagrodę główną prestiżowego festiwalu filmów w Sundance.
Nowe fabuły przygotowują też Marcin Wrona, Maciej Wojtyszko, Jan Kidawa-Błoński i Jacek Bławut. „Chrzest” tego pierwszego opowiada historię bandyty, który uciekając przed wyrokiem za zdradę, ucieka z Tarnowa do Warszawy, gdzie rozpoczyna nowe życie jako właściciel hurtowni, mąż i ojciec. Obawiając się zemsty, zaprasza na chrzest swojego kolegę, licząc, że ten po jego śmierci ożeni się z wdową po nim. Za rolę w pierwszym filmie Wrony „Moja krew” Eryk Lubos dostał kilka tygodni temu nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.
Z kolei w „eM-20stce” Wojtyszki dwaj bracia wracają na wieś na pogrzeb ojca. Dowiadują się, że dostali po nim w spadku samochód - warszawę M20. Wyjątkową, bo w swych krakowskich latach był nią wożony Karol Wojtyła. Do autentycznych postaci odwołuje się też w swoim nowym filmie Jan Kidawa-Błoński w „Różyczce”, osnutej wokół Pawła Jasienicy i jego związku z Zofią O'Bretenny, drugą żoną, która po latach okazała się agentką SB donoszącą na swojego męża.
Jest szansa, że uda się skończyć „Tajemnicę Westerplatte”, film, który wywołał kontrowersje na pierwszym etapie produkcji i został wstrzymany, a teraz jest kontynuowany w Niemczech.