To w okolicach Tybetu zostaje zbudowana arka, która pozwoli uratować ludzkość przed zagładą. Jedynie Państwo Środka posiada obecnie wystarczający potencjał militarny oraz ludzki, by szybko i bez problemu zbudować tak ogromną konstrukcję, co zresztą stwierdził w filmie jeden z amerykańskich generałów.
"Chiny były pierwszym krajem, który zgodził się przyjąć więcej uchodźców na arkę. Byłem dumny oglądając chińskich oficerów witających zmęczonych obywateli USA" - powiedział Shen Dingli odpowiedzialny za promocję filmu.
Efekt jest taki, że po bilety na film ustawiły się współmierne do chińskiej skali kolejki. Po filmach ukazujących Chińczyków jako złych i biednych, Holywood nauczyło się doceniać ich jako ogromny rynek zbytu. Chiny to ponad miliard ludzi, których rynek jest ściśle kontrolowany, przez co nienasycony amerykańskimi superprodukcjami.
Wielka apokalipsa, a w niej promyk nadziei, a tym promykiem nadziei są Chiny - tak według obywateli Państwa Środka wygląda fabuła i przekaz najnowszego hitu katastroficznego Rolanda Emmericha, "2012". Internauci i chińscy blogerzy wskazują, że wiele elementów filmu wskazuje na przewodnią czy wręcz zbawczą rolę Chin.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama