Moment przemiany z kury domowej w niezależną, odważną i kontrowersyjną artystkę starali się uchwycić twórcy filmu "Futro. Portret wyobrażony Diane Arbus".

Reżyser Steven Shainberg nie chciał jednak, choć jeden z jego krewnych był podobno bliskim przyjacielem fotografki, nakręcić oczywistej biografii. Zamiast koncentrować się na znanych i mniej znanych faktach z życiorysu, Arbus opowiedział więc wymyśloną historię o przyjaźni nieco nieszczęśliwej w małżeństwie, niezwykle nieśmiałej Diane z mężczyzną, który na skutek wady genetycznej porośnięty jest cały gęstym futrem (w tej roli Rober Downey Jr.). Tego typu "monstra" pokazywano niegdyś w objazdowych cyrkach, a w superpoprawnych latach 50. każde odstępstwo od normy powodowało odrzucenie i wykluczenie ze sztywnych ram "zdrowego" społeczeństwa.

Przyjaźń damy z towarzystwa z kimś takim musiałaby być aktem niezwykłej odwagi. A właśnie tego typu postaci - różnej maści dziwaków i społecznych outsiderów: karłów, chorych umysłowo, nudystów czy drag queens - w swoich pracach chętnie pokazywała Arbus i - jeśli wierzyć biografom - wchodziła z nimi w głębokie, często długotrwałe relacje. Jej słynne reporterskie portrety transwestytów, członków subkultur czy kalek uznawane są dziś za klasykę i fundament XX-wiecznej fotografii, jednak wówczas budziły głównie lęk i odrazę.

Twórcy filmu starają się wytłumaczyć źródła tych niezwykłych fascynacji artystki, która sama mówiła: "Chcę fotografować zło". Steven Shainberg, autor kultowej w niektórych kręgach "Sekretarki", filmu opowiadającego o masochistycznych skłonnościach, które odnajduje w sobie tytułowa postać, koncentruje się znów głównie na seksualnych obsesjach i lękach. Co niestety sprawia, że choć stworzył niezwykle nastrojową i wizualnie piękną opowieść, to jednak nie udało mu się sportretować tak wielowymiarowej i tragicznej postaci jak Arbus. Artystka, która popełniła samobójstwo w 1971 roku uważała, że każda istota jest niezliczoną ilością obrazów nakładających się na siebie i że to właśnie fotografia jest narzędziem, które pozwala je rozdzielić i ułożyć po kolei. Takiej refleksji zabrakło w "Futrze", a kamera nie zdołała uchwycić niczego więcej poza powierzchownymi zmianami w wyglądzie artystki. Być może to wina Kidman, która ewidentnie nie udźwignęła roli. Arbus w jej interpretacji cierpi najwyraźniej na przerost trzeciego migdała, bo ma wciąż uchylone usta. Natomiast jej marzenia, fascynacje i motywacje pozostają całkowitą enigmą.





Reklama