"Chiara"
"Im mniej wiesz, tym lepiej". Te słowa powracają w filmie Jonasa Carpignano niczym refren. Piętnastoletnia Chiara słyszy je od ojca, matki, starszej siostry. I czy można się dziwić? W wielu tradycyjnych domach dzieci i ryby głosu nie mają, więc co dopiero w rodzinie mafijnej, z jej obowiązkowym kodeksem omerty, czyli zmowy milczenia.
Ojciec bohaterki należy do 'ndrànghety, kalabryjskiej organizacji przestępczej, często mylnie utożsamianej z mafią sycylijską. 'Ndràngheta charakteryzuje się siłą więzów krwi niespotykaną w innych syndykatach zbrodniczych, z cosa nostrą i kamorrą włącznie. Synowie mafiosów obligatoryjnie idą w ślady ojców, stopniowo pnąc się po feudalnej drabinie. Wyliczono, że w ostatnich latach zaledwie piętnaście procent członków ośmiornicy z Kalabrii zdecydowało się na współpracę z organami ścigania.
Reżyser, Amerykanin włoskiego pochodzenia, urodzony w Nowym Jorku, ale żywo zainteresowany krajem przodków, jakoby w myśl idei 'ndrànghety obsadza w głównych rolach członków tej samej rodziny. Zdecydowanie ma to sens, a przy tym sprzyja autentyzmowi opowieści, która jak zwykle u Carpignano meandruje między dokumentem a fikcją.
Kamera często podąża bezpośrednio za Chiarą (fenomenalna Swamy Rotolo), przyjmując jej perspektywę. Towarzyszy jej w domu, w szkole, na siłowni. W epizodach stanowiących kolejny aspekt "familijny" pojawiają się z kolei postaci z poprzednich produkcji reżysera, "Mediterranei" o uchodźcach szukających szczęścia w Italii i "Ciambry" poświęconej wspólnocie romskiej.
Wszystkie trzy filmy tworzą odrębne całości, lecz zarazem składają się na trylogię kalabryjską, ukazującą przekrój społeczny regionu, w którym obok siebie żyją Włosi, Romowie i uchodźcy z Afryki. Portowe miasto Gioia Tauro, w którym rozgrywa się akcja "Chiary", stanowi atrakcję samą w sobie - mimo że nie tylko na ekranie pod urokliwą powierzchnią kryje się znany ośrodek handlu narkotykami.
Skądinąd ciekawe, że choć czasy się zmieniły, a po drodze "Gomorra" już ostatecznie zdemitologizowała romantyczną wizję mafii, "Chiara" zaczyna się jak "Ojciec chrzestny" Coppoli czy "Zdrajca" Bellocchio - od hucznej imprezy. I nawet jeśli popowy Ed Sheeran wyparł klasycznego walca, topos wielopokoleniowej rodziny świętującej razem pozostaje aktualny.
Ale Carpignano wykorzystuje scenę imprezy także do błyskotliwej ekspozycji postaci. Parkietowe interakcje podczas osiemnastych urodzin Giulii od progu uświadamiają widzowi, że Chiara jest środkową córką, a zarazem to ona ze wszystkich trzech dziewcząt cieszy się statusem córeczki tatusia. Stąd też właśnie jej będzie najtrudniej się pozbierać po jego nagłym zniknięciu, tuż po tajemniczej eksplozji samochodu-pułapki wieńczącej wieczór. "Ostatni taniec" nabiera tu dodatkowego kontekstu.
Brutalnie wyrwana z sielanki Chiara, rozczarowana postawą najbliższych i mnożącymi się sekretami, musi przejść przyspieszony kurs dojrzewania. Czy to możliwe, że nigdy wcześniej nie podejrzewała, czym się zajmuje głowa rodu, czy po prostu nie chciała wiedzieć?
Carpignano nikogo arbitralnie nie osądza. "Chiara", jak wcześniej "Mediterranea" i "Ciambra", stawia w centrum człowieka w kryzysowej sytuacji, którego mimo wszystko nic nie jest w stanie złamać. Jak nieco patetycznie, acz nie bez racji tłumaczy bohaterce przyciśnięty wreszcie do muru ojciec: "Nazywają to mafią, my nazywamy to przetrwaniem".
Gdzie zobaczyć: w kinach