Kino światowe od lat próbuje przebić szklany sufit, serwując opowieści, które swą uniwersalnością są w stanie zainteresować widza pod każdą szerokością geograficzną. Kolumbijska historia „Sny wędrownych ptaków” odnosi się do tematu, który zdominował popkulturę. Żyjemy w czasach, w których wszyscy zachwycają się Narcos, oglądamy fabularne i dokumentalne opowieści o Pablo Escobarze. I przyjmujemy ten stan rzeczy jako zastany od stuleci.
Mechanizm powstania rodzin mafijnych pokazany jest w „Snach Wędrownych Ptaków” wyjątkowo wnikliwie. Przenosimy się do czasów bonanza marimbera z przełomu lat 60tych i 70tych, do plemienia Wayúu, któremu bliskie są jeszcze stare obyczaje, tradycja odwołująca się do wierzeń, do świata duchów. Tęsknota za bogatym światem, pokazanie możliwości budzi nadzieje, potrzeby i zachęca do działań, które nakręcają spiralę zła i śmierci. Szybko zmienia spokojne życie w pełne nowoczesności, ale i niepokoju oczekiwanie na zagrożenie. Pierwsze decyzje o wkraczanie w świat handlu narkotykami są szybko racjonalizowane, podoba się – mimo wszystko – bogactwo, które otwiera nowe furtki. Oczywiście refleksja przychodzi zbyt późno, z sytuacji nie ma dobrego wyjścia, wiemy że w starciu nie będzie zwycięzców, wszyscy z wojen wyjdą pokonani. Sami twórcy filmu – Ciro Guerra i Cristina Gallego podkreślali, że bliżej tu do antycznej tragedii, niż do taniego moralitetu.
Film będzie zaskakiwać, może nawet szokować nie tylko skalą eskalacji zła. Jego struktura, pełna ciszy, kontrapunktów, momentów zatrzymania sprzyja refleksji. Jedną z bardziej drastycznych scen poprzedza ukazanie pozornego spokoju bezdroży, uchwycenie wiatru, który jako jedyny zakłócał ciszę i spokój.
Guerra i Gallego odwracają też świat maczo. Pokazują, jak u kolumbijskich ludów ważną rolę odgrywają kobiety, jak spokojnie, bez zaznaczania swej pozycji pociągają za sznurki.
Ciro Guerra w wywiadach podkreśla, że „Sny wędrownych ptaków” są filmem gangsterskim. Widza może to o tyle mylić, że będzie spodziewał się zwrotów akcji, pościgów i strzelanin. Te ostatnie, co prawda, są, ale bardziej jest to portret upadku małych cywilizacji wywołany przez nas, białych ludzi goniącymi za zachciankami. I uwierzcie, tłumaczenie w stylu „przecież nikt im nie kazał” jest ostatnim, jakie przychodzi nam do głowy.
„Sny wędrownych ptaków”, Kolumbia/Dania 2018; reż. Ciro Guerra, Cristina Gallego 7/10