"Las, 4 rano" jest próbą znalezienia artystycznego klucza do poradzenia sobie z tą traumą. Nie jest to oczywiście historia samego Kolskiego, raczej przeniesienie jej w rejon o wiele wyższy. Chwilami nerwowy, chybotliwy ton filmu może irytować, przeszkadzać, budzić dyskomfort, ale w ostatecznym rozrachunku "Las, 4 rano" jest wygraną. Zostajemy z balastem smutku bez taryfy ulgowej, bez znieczulenia.

Reklama

Ów smutek przenika do świata portretowanego celnie przez samego Kolskiego (który tym razem pełni również funkcję operatora), jego egzemplifikacją staje się jednak nade wszystko kreacja Forsta – Krzysztofa Majchrzaka. Hiob, na jakiego nas stać. Mam wrażenie, że żaden inny artysta w tym kraju nie uniósłby takiej roli. Powracający do kina Majchrzak, również współautor scenariusza, jest od początku do końca przekonujący. Niemal nie schodzi z ekranu, bierze na barki siłę i niemoc bohatera, jego nienawiść do świata i lęk. Forst, korporacyjny potwór, rzuca wszystko i zaszywa się w lesie. Żyje jak nędzarz, jak asceta. Pokutuje. Ale życie i świat się nie kończą się na pstryknięcie palcem. Nie chcą pokutować. Wokół Forsta krążą satelity smutku skażonego radością – albo chociaż żądzą życia. Pojawiają się Nata (Olga Bołądź), Jadzia (Maria Blandzi), są zwierzęta. To oni z wolna przywracają mężczyznę życiu.

Podczas oglądania "Las, 4 rano" czuje się ból towarzyszący tej pracy. Ból nie do przełamania, ale zrazem tęsknotę za przepracowaniem tego bólu w proces twórczy, w doświadczenie, które zostanie trwałym zapisem okresu przechodzenia z rozpaczy – w próbę jej zrozumienia. Krzysztof Majchrzak ze swoją diaboliczną, chwilami zaś nieufną i nadwrażliwą twarzą, z aktorską charyzmą i siłą wypełnia to zamówienie. Na taką twarz trzeba sobie solidnie zapracować: latami wyrzeczeń, nonkonformizmu, wielokrotnymi odmowami w przyjmowaniu takiej czy innej roli. Ta twarz jest również wyzwaniem. Aktorstwo może być fascynującą przygodą, ale tylko wtedy, gdy jak Majchrzak uwierzymy w jej sens. Gdy do aktorstwa, czyli do siebie, dopuścimy przestrzeń smutku. Nie chodzi o mazgajstwo, werterowskie cierpienia, tylko o smutek w ujęciu eschatologicznym. Powagę wobec niezmienności procesu życia, wobec trwania. Smutek Majchrzaka pozwala dostrzec dziwność świata. W lesie, o czwartej nad ranem.

Las, 4 rano | Polska 2016 | reżyseria: Jan Jakub Kolski | dystrybucja: Wrocławska Fundacja Filmowa | czas: 97 min