"Demon" to niemal czysty gatunkowo horror, z grozą umiejętnie przełamywaną smoliście czarnym humorem. Fabułę łatwo sprowadzić do prostego streszczenia: podczas wiejskiego wesela pan młody, przybysz z Anglii, zostaje opętany przez dybuka, duszę zmarłej przed laty Żydówki. Ten fabularny schemat, wywiedziony po równi z gatunkowej klasyki (w tym głośnego "Dybuka" zrealizowanego przez Michała Waszyńskiego w latach 30.) i z żydowskiej mitologii, z łatwością poddaje się wielorakim interpretacjom. A próba symbolicznego rozliczenia z bolesną przeszłością, nie jest tropem jedynym, choć z pewnością najbardziej oczywistym.
Marcin Wrona pozwolił jednak, by "Demona" każdy mógł przeczytać po swojemu. Szukajcie w nim tropów "Wesela" (tak Wyspiańskiego, jak Smarzowskiego), szukajcie opowieści o zawiści i gniewie, o irracjonalnej nienawiści do wszystkiego, co obce, oglądajcie go jako polską wariację na temat gotyckiego horroru. Film Wrony hipnotyzuje świetnymi zdjęciami Pawła Flisa i fenomenalnymi rolami Itaya Tirana, Andrzeja Grabowskiego i Adama Woronowicza, narastającą atmosferą obłędu. Ale w tym szaleństwie łatwo odczytać kilka bolesnych i niewygodnych prawd o Polsce.
DEMON | Polska, Izrael 2015 | reżyseria: Marcin Wrona | dystrybucja: Kino Świat | czas: 93 min