Nie dość, że "Łowca" debiutuje u nas dopiero po trzech latach od światowej premiery, to jeszcze w dodatku na początku zwyczajowego sezonu blockbusterowego. Zapewne, niestety, przepadnie w gąszczu rozbuchanych spektakli, a szkoda.

Oparty na powieści Julii Leigh "Łowca" to daleki krewny Melville'owskiego "Moby Dicka", nieznacznie tylko muśnięty hollywoodzkim paluchem, który nie pozostawia jednak na nim tłustego śladu. Nettheim, choć kuszony atrakcyjną prostotą efektownych zagrywek fabularnych, rzadko kiedy daje się zwieść podszeptom scenariuszowego demona i jego film pozostaje spójny duchem z eteryczną prozą Leigh.

Reklama

Bohaterem "Łowcy" jest Martin, najemnik wynajęty przez korporację, której, jak to zwykle bywa, zdaje się przyświecać niegodziwy cel. Zwierzchnicy wymagają od niego zdobycia materiału genetycznego wilka workowatego – powszechnie zwanego tygrysem tasmańskim – zwierzęcia uznanego za wymarłe, które rzekomo widziano w australijskiej dżungli. Mężczyzna ma się przy tym upewnić, że żaden przedstawiciel gatunku nie pozostanie przy życiu, aby nie wpadł w łapy konkurencji. Pozując na pracownika uniwersyteckiego, Martin zdobywa zaufanie rodziny, u której pomieszkuje, i musi zająć stanowisko w sporze pomiędzy ekologami a miejscowymi drwalami.

Lecz to film głównie o samym Martinie, człowieku intrygującym, pełnym sprzeczności facecie starej daty, zatopionym w przyrodzie, ale niepotrafiącym obyć się bez zdobyczy cywilizacji. Dla niego wyprawa do Tasmanii jest podróżą wewnętrzną, tropiony przezeń tygrys staje się mitycznym stworzeniem wyznaczającym granicę pomiędzy tym, co było, i tym, co dopiero będzie. I kiedy Martin zrozumie, że nie jest Ahabem, a dziki zwierz – jego Moby Dickiem, odnajdzie to, czego szukał przez lata, błądząc po nieprzebytych lasach.

ŁOWCA | Australia 2011 | reżyseria: Daniel Nettheim | dystrybucja: Kino Świat | czas: 102 min