Podczas gdy Rohmer zadowolił się opowiedzeniem diablo przewrotnej historii miłosnej, jego rodak Arnaud des Pallières zamachnął się na traktat o deprawującym powabie władzy. Reżyserska szarża kończy się jednak widowiskową klęską. Twórca "Michaela Kohlhaasa" to zakochany w sobie Szekspir, który najpewniej uwięził montażystę mogącego dokonać w przydługim filmie niezbędnych cięć. Ostatnie kilkadziesiąt minut opowieści stanowi najbardziej irytujący popis czczego gadulstwa od czasu "Camille Claudel 1915". "Michael Kohlhaas" – tak jak zaskakująco nieudany film Dumonta – jest art house'owym kolosem na glinianych nogach.

Reklama

Porażka des Pallièresa boli tym bardziej, że wiąże się ze zmarnowaniem kunsztownego materiału literackiego. Nowela Kleista należała przecież do ulubionych książek samego Franza Kafki. Opowieść o bogatym kupcu, który doświadcza arogancji rządzących i staje się zaślepionym żądzą odwetu buntownikiem, niesie też w sobie niepokojącą uniwersalność. Interpretowany jako ostrzeżenie przed zgubnymi skutkami populizmu film des Pallièresa sprawdza się jako komentarz do obecnej sytuacji w Europie. Szczególnie mocno wybrzmiewa we flirtującej ostatnio ze skrajną prawicą Francji. Uwiarygodnienie przekazu reżysera przynosi także obsadzenie w tytułowej roli Madsa Mikkelsena. Charyzmatyczny gwiazdor budzi fascynację pomieszaną z pożądaniem i jak długo może, usuwa w cień widmo niegodziwości bohatera.

Dlaczego więc "Michael Kohlhaas" ostatecznie nie przekonuje? Łatwo odnieść wrażenie, że reżyser zbyt mocno zatraca się w celebracji własnego talentu. Przy okazji z premedytacją ignoruje troskę o komfort widza i nie oferuje mu żadnych atrakcji poza chwytliwym tematem filmu. W rezultacie des Pallières przypomina ekscentrycznego profesora, który tak bardzo skupia się na własnym wykładzie, że pozostaje nieczuły na natarczywe ziewnięcia studentów.

MICHAEL KOHLHAAS | Francja, Niemcy 2013 | reżyseria: Arnaud des Pallières | dystrybucja: Aurora Films | czas: 122 min