Aktorzy nie mają czego grać – oprócz samego reżysera, który przy każdej okazji wygłasza monumentalne, a jakże, przemowy o ocalającej roli sztuki w życiu człowieka. Wojna prezentuje się całkiem sielankowo, bohaterowie głównie przeglądają mapy, jedzą i wspominają "home, sweet home". Oraz zajmują się kultywowaniem Prawdziwych Amerykańskich Wartości i prężąc pierś spieszą na pomoc biednym, bezradnym Belgom, Francuzom i Żydom.
Trudno nam uwierzyć w ich motywacje, trudno zaangażować w rozwiązywanie łamigłówki – a wiele sekwencji jest po prostu nudnych, co dla filmu przygodowego jest grzechem śmiertelnym.
Całą recenzję Jagody Murczyńskiej czytaj w portalu Stopklatka.pl>>