Tytułowy bohater "Pana Verdoux" uwodzi głównie ze względu na swoje sprzeczności. Mężczyzna pozostaje jednocześnie czuły i bezwzględny, poczciwy i okrutny. Dla szokującej praktyki mordowania swych kolejnych partnerek znajduje chwytające za gardło wyjaśnienie. Zwolniony z pracy w wyniku kryzysu finansowego Verdoux potrzebuje pieniędzy na utrzymanie synka i chorej żony.
Trzeba było talentu Chaplina, by tak mroczną historię rozjaśnić przebłyskami humoru. Stary Charlie doskonale czuje się w charakterystycznych dla siebie numerach slapstickowych. Równie dobrze radzi sobie jednak ze scenami komplementowania podstarzałych matron. Któraż z nich mogłaby oprzeć się wygłaszanym z kokieteryjną emfazą kwestiom w rodzaju: – Jest pani dla mnie wszystkim – święta i grzesznicą, wężem i gazelą?
Wśród wielu interpretacji krążących wokół filmu Chaplina jedna wydaje się szczególnie kusząca. Verdoux do pewnego stopnia może być odbierany jako alter ego samego reżysera. Chaplin – ekranowe uosobienie cnót – mógłby nakręcić o swoim życiu prywatnym film pod tytułem "Charlie playboyem". "Pan Verdoux" stanowiłby w tej sytuacji nie tylko prowokacyjny żart Chaplina z dwuznaczności własnego wizerunku. Sportretowany przez reżysera z empatią bohater nie okazuje się wcale gorszy od najbardziej nieskazitelnych postaci ze swojego otoczenia. Za takim rozwiązaniem kryje się wyraźna sugestia: zanim zaczniemy formułować oskarżenia pod adresem pana Verdoux i jemu podobnych, powinniśmy uprzątnąć metaforyczne trupy z własnych szaf.
PAN VERDOUX | USA 1947 | reżyseria: Charles Chaplin | dystrybucja: Vivarto | czas: 124 min