Joe (Joseph Gordon-Levitt) jest właśnie looperem. Bezwzględnym i zaufanym do czasu, gdy zorientuje się, że jego kolejna ofiara to on sam, trzydzieści lat starszy (Bruce Willis). I jeden, i drugi Joe uciekają. Starszy chce zmienić przyszłość, młodszy – odzyskać swoje życie, bo niedopełnienie obowiązków loopera ściąga na niego gniew mafii.
Świat A.D. 2044 nie wygląda zachęcająco: technologia jeszcze bardziej się rozwinęła, ale życie stało się wyjątkowo niebezpieczne. Ludzie albo bawią się do upadłego, albo zamykają w strzeżonych twierdzach. Na dodatek spora część populacji ma zdolności telekinetyczne – pół biedy, gdy używają ich do robienia wrażenia na płci przeciwnej. Gorzej, gdy służą one przestępczym celom.
Wszystko to wydaje się mocno skomplikowane, a to dopiero początek akcji. W filmie Riana Johnsona zawiłości są jednak klarownie wyłożone. Może nawet zbyt klarownie, bo gdy tylko pojawiają się jakieś wątpliwości, są kwitowane – dosłownie – zdaniem: "To nieważne". Paradoksy związane z podróżami w czasie i wynikającymi z nich zmianami w przyszłości są tu potraktowane wyjątkowo beztrosko. Doprawdy, więcej logiki można było znaleźć w "Powrocie do przyszłości". Tym bardziej dziwią mnie entuzjastyczne recenzje "Loopera" z Zachodu. Była szansa na moralitet w duchu prozy Philipa K. Dicka, gorzką przypowieść o kryzysie tożsamości i upadku świata wszelkich wartości. Zamiast tego jest – owszem, świetnie zrealizowane i dobrze zagrane – ale jednak czysto rozrywkowe kino.
LOOPER – PĘTLA CZASU | USA 2012 | reżyseria: Rian Johnson | dystrybucja: Monolith | czas: 118 min